Reklama

Adamowicz o sprzedaży dawnej zajezdni

W 1998 roku miasto Gdańsk sprzedało dawną zajezdnię tramwajów konnych wraz z mieszkańcami prywatnemu właścicielowi. Nowy właściciel zobowiązał się wyremontować zabytek. Tymczasem po 13 latach wszystko popada w ruinę. Czy należy i czy można unieważnić umowę sprzedaży? Na to pytanie odpowiada Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

fot.: Tomasz Strug

Na łamach portalu mmtrojmiasto.pl zadałam pytanie: Nie rozumiem dlaczego miasto nie unieważniło umowy z poprzednim właścicielem. W umowie z fundacją „Pro Publico Bono” była obietnica wyremontowania budynku w ciągu 3 lat w zamian za olbrzymią bonifikatę przy zakupie. Nie dość, że fundacja nic nie zrobiła, to jeszcze sprzedała posesję z zyskiem kolejnemu kupcowi. To po co się zawiera takie umowy?

Do całego tekstu na swoim profilu na Facebook?u odniósł się Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Przerodziło się to w dyskusję, do której przyłączyli się również mieszkańcy niszczejącego zabytku.

Paweł Adamowicz: Ponieważ pytają Państwo na mojej tablicy o opinię na temat sytuacji prawnej i możliwości Miasta w zakresie działań w sprawie budynku zajezdni w Oliwie, oraz artykułów na MMTrójmiasto, przedstawiam swoją opinię na ten temat.

Miasto nie unieważniło umowy z poprzednim właścicielem nieruchomości ponieważ nie ma do tego prawa. Prawo jasno stanowi, że nie można stwierdzić nieważności umowy sprzedaży ani jej rozwiązać. 

Nie jest prawdą, że sprzedaż odbyła się z bonifikatą (zajezdnia sprzedana została w przetargu), a jedynie z ustawową zniżką, którą stosuje się zawsze w stosunku do nieruchomości wpisanych do rejestru zabytków. Ustawowa zniżka nie miała więc nic wspólnego z ?olbrzymią bonifikatą? w zamian za obietnicę wyremontowania budynku w ciągu 3 lat ? jak twierdzi pan Tomasz Strug, którego opinie zwykle sobie bardzo cenię. Zgodnie z obowiązującym prawem własność nieruchomości nie może być przeniesiona pod warunkiem ani z zastrzeżeniem terminu.  

Niestety w sposób wyczerpujący nie mogę odnieść się do kwestii uiszczania podatku od nieruchomości przez właściciela zajezdni ponieważ ordynacja podatkowa nakłada na mnie – jako na organ podatkowy ? obowiązek przestrzegania tajemnicy skarbowej. Mogę powiedzieć tylko tyle, że w związku z zawiadomieniem Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, jak zawsze w takiej sytuacji, stosowne działania zostały podjęte. 

Jeszcze raz chciałbym przypomnieć, że ustawowym organem, którego zadaniem jest ochrona zabytków na terenie woj. pomorskiego jest Urząd Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków a nie Urząd Miasta. Jeśli Konserwator uważa, że w jakikolwiek sposób nie dopełniamy jako urzędnicy swoich obowiązków, powinien się tą wiedzą podzielić z odpowiednimi organami. Domyślam się, z osobistego punktu widzenia, że znalazł się w trudnej sytuacji ale sugerowanie, że zawinili inni jest nieprawdą. WKZ wyposażony jest w odpowiednie instrumenty prawne. Nie do mnie należy ocena, czy są one skuteczne i czy dają wystarczające możliwości Konserwatorowi. Organem, który ocenia pracę WKZ jest wojewoda a nie Prezydent Miasta.

fot.: Tomasz Strug

Tomasz Strug: Panie Prezydencie, własnie oglądam akt notarialny z 24.07.1998 roku. Fundacja Edukacji Gospodarczej i Ekonomicznej „Pro Publico Bono” zobowiązuje się w nim do:

– rozpoczęcia budowy (adaptacji i moderrnizacji budynków) w terminie jednego roku od dnia podpisania aktu,

– zakonczenia budowy (adaptacji i moderrnizacji budynków) w terminie trzech lat od dnia podpisania aktu,

– zapewnienia lokali zamiennych 13 rodzinom zamieszkałym w budynkach, posiadających tytuły prawne.

Ulga wyniosła ustawowe 50 %. O ile się orientuję, równowartość ulgi musi być wydana na rewitalizację zabytku, pod rygorem zwrotu ulgi cenowej niewykorzystanej na ten cel na rachunek konserwatora zabytków. Nikt po 3 latach tego nie skontrolował. Po 9 latach również nie, gdy pojawił się nowy nabywca. To po co były takie zapisy w umowie? I dlaczego dawni mieszkańcy komunalni tych budynków są zostawieni sami sobie?

Paweł Adamowicz: Rzeczywiście zapis o jakim Pan mówi znalazł się w umowie. Niestety – nad czym ubolewam – nie ma on charakteru obligatoryjnego, ponieważ obowiązujące prawo nie daje nam takiej możliwości. Jak już wcześniej wspominałem – własność nieruchomości nie może być przeniesiona pod warunkiem ani z zastrzeżeniem terminu. Tym samym takie zobowiązania te nie mogą być przedmiotem roszczenia. Tutaj prawo nie daje możliwości wpływania na kolejnego właściciela na podstawie zawartej umowy notarialnej.

Zapisy te pojawiły się, ponieważ gminie – reprezentowanej przez ówczesnego prezydenta Gdańska (mojego poprzednika) podobnie zresztą jak mnie od samego początku – bardzo zależało na jak najszybszym i godnym zagospodarowaniu tego zabytku. Zapisy te – przy ograniczonych możliwościach prawnych – zminimalizować miały ryzyko niepowodzenia przedsięwzięcia poprzez jasne zdefiniowanie intencji zarówno sprzedającego, jak i nabywającego tę nieruchomość.

Nie jest prawdą co nam Pan zarzuca, że miasto nie interesowało się losami zajezdni, choć środków na remonty takich obiektów wciąż mamy zbyt skromne. Na bieżąco monitorowaliśmy losy zajezdni i wielokrotnie wzywaliśmy zarówno poprzedniego, jak i obecnego właściciela, by podjął działania na rzecz zagospodarowania, a tym samym należytej opieki nad obiektem. Proszę jednak pamiętać, że miasto nie stoi ponad prawem, a jedynie działa w jego ramach. A prawo to nie wyposaża nas w narzędzia, które pozwoliłby nam na wyegzekwowanie oczekiwanych przez nas wszystkich działań na właścicielu zajezdni. Szczęśliwe w kontekście zabytku – w narzędzia te wyposażony jest Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków – na którego skuteczność działań liczę.

W postępowaniu gminy żadnych uchybień również nie dopatrzyła się prokuratura rejonowa, która na wniosek mieszkańców nieruchomości prześledziła postępowanie gminy.

Wracając do zastosowanej ustawowej zniżki, nie jest tak jak Pan twierdzi. Otóż prawo nakłada na samorząd obowiązek zmniejszenia o 50 % ceny sprzedaży obiektów wpisanych do rejestru zabytków. Zniżki tej udziela się bezwzględnie, niezależnie od woli zbywcy, nie jest udzielana w zamian, albo na poczet czegoś, co Pan sugeruje i nie podlega zwrotowi.

W kwestii zamieszkujących na tej nieruchomości rodzin ? inwestor zobowiązał się do zapewnienia im lokali zamiennych po rozpoczęciu inwestycji, tj. w momencie, kiedy realizacja inwestycji uniemożliwi zamieszkiwanie obiektu. Jak potoczyły się losy inwestycji ? wiemy i ubolewamy wszyscy. Jeszcze jako przewodniczący Rady Miasta Gdańska, u kresu swojej kadencji, interweniowałem w imieniu tych właśnie mieszkańców do Zarządu Miasta Gdańska o stworzenie warunków do nabycia przez nich ich lokali mieszkalnych. Niestety nie pozwalał na to obowiązujący tam miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego.

W tym miejscu muszę także zaznaczyć, że obecnie ? zresztą od wielu już lat – jeżeli zachodzi konieczność sprzedaży nieruchomości zamieszkiwanej przez najemców komunalnych ? proponujemy im lokale zamienne. W przypadku odmowy przyjęcia lokalu zamiennego odstępujemy od sprzedaży nieruchomości. Tym samym sytuacja analogiczna do tej sprzed lat, czyli sprzedaży nieruchomości bez stosownej zgody jej najemców, dziś nie miałaby miejsca. Mam nadzieję, że to wyczerpująco wyjaśnia Pana wątpliwości.

 

Napisała na adres redakcji mieszkanka dawnej zajezdni (nazwisko do wiadomości redakcji): Przeczytałam wyjaśnienia Pana Prezydenta i nie bardzo mnie one przekonują, ponieważ: Przez 10 lat w pismach kierowanych do mieszkańców (będących odpowiedzią na ich interwencje) nie pojawiała się informacja o  ?obligatoryjności? zapisów w umowie  oraz braku prawnych możliwości ich egzekwowania.I tak dla przykładu:

 
1.      W piśmie z dnia 16.07.1998r. ówczesny Wiceprezydent Pan R. Gruda informuje mieszkańców, że: ? Miasto przeznaczając powyższą nieruchomość do sprzedaży uwzględniło fakt, iż nieruchomość ta jest zamieszkała przez osoby posiadające tytuły prawne do zajmowanych lokali i w podjętej uchwale Zarządu Miasta Gdańska nr 24/115/98          z dnia 3.04.1998r. zobowiązało nabywcę nieruchomości do zapewnienia im lokali zamiennych.Powyższy zapis zostanie również zamieszczony w akcie notarialnym sprzedaży nieruchomości, a w przypadku ewentualnej decyzji nowego właściciela odnośnie wykwaterowania mieszkańców – będzie musiał być przez niego bezwzględnie respektowany.Zatem akt notarialny z w/w zapisem będzie stanowił dla Państwa gwarancję wywiązania się nowego właściciela z nałożonego przez Miasto obowiązku.?

2.      W piśmie z dnia 17.06.2008r. Zastępca Prezydenta Miasta Gdańska Pan Maciej Lisicki wyraża uderzająco podobną opinię i uprzejmie informuje, że:?Miasto przeznaczając nieruchomość do sprzedaży  uwzględniło fakt, że budynek jest zamieszkały przez osoby posiadające tytuły prawne do zajmowanych lokali i w podjętej uchwale Zarządu Miasta Gdańska nr 24/115/98 z dnia 3.04.1998r. zobowiązało nabywcę nieruchomości do zapewnienia im lokali zamiennych.Powyższy zapis został zamieszczony w akcie notarialnym i stanowi dla Państwa gwarancję wywiązania się nowego właściciela z nałożonego przez Miasto obowiązku. Wobec powyższego pragnę Państwa zapewnić, że Miasto w tym względzie będzie sprawowało kontrolę nad skutecznością wywiązania się inwestora z powyższego warunku?.

Dopiero Zastępca Prezydenta Miasta Gdańska Pan Wiesław Bielawski w piśmie z dnia 5.11.2008r.  przyznaje, że zapisy  zobowiązujące Fundację do remontu stanowią kategorię tzw. dodatkowych postanowień umownych. Informacja ta tylko potwierdziła słuszne obawy lokatorów, że ich prawa nie zostały we właściwy sposób zabezpieczone. Z przykrością stwierdzam, że od trzynastu lat lokatorzy sami borykają się z problemami, które ?zafundowało?  im Miasto ( brak bieżących remontów, niezasadne podwyżki czynszu, niewywiązywanie się właścicieli z obowiązków wynikających z ustaw: o ochronie zabytków, o ochronie praw lokatorów, o utrzymaniu czystości i porządku w gminach).

Nie  jest właściwym twierdzeniem, że prokuratura rejonowa nie dopatrzyła się żadnych uchybień w postępowaniu gminy. Prokurator Rejonowy odmówił wszczęcia śledztwa   w sprawie niedopełnienia obowiązków w dniu 24.07.1998r. przez przedstawicieli Gminy Miasta Gdańska przy zawieraniu aktu notarialnego dotyczącego sprzedaży przedmiotowej nieruchomości (tj. o przestępstwo z art. 231 § 1 kk),  nie z powodu braku uchybień, ale wobec stwierdzenia, że nastąpiło przedawnienie karalności czynu (podstawa prawna art.17 §1 pkt 6 kpk). W tym samym Postanowieniu o umorzeniu śledztwa, stwierdza też, że: ?zawarcie w takim kształcie umowy sprzedaży poprzez nie doprecyzowanie jej warunków było niewątpliwie niekorzystne dla mieszkańców?.

fot.: Tomasz Strug

Pozar dawnej zajezdni tramwajów konnych – 10 września 2011

Marcin Tymiński – Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków: Na FB Pawła Adamowicza, Prezydenta Gdańska pojawiła się informacja, że po wystąpieniu PWKZ w Gdańsku do Urzędu Miasta o cofnięcie właścicielowi zajezdni w Oliwie ulgi w podatku od nieruchomości (wystąpienie nastąpiło w kwietniu br.), UM „jak zwykle w takich przypadkach podjął stosowne działania”. Do Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku do tej pory nie wpłynęło jednak żadne pismo w tej sprawie, które pochodziłoby z gdańskiego magistratu.

Do sprawy zabytku jak i dyskusji o losie mieszkańców dawnej zajezdni będziemy z pewnością jeszcze niejednokrotnie powracać.

Cały zapis dyskusji z prezydentem

Tomasz Strug

 

Aktualizacja: 20 września o 17:30 sprzed budynku przy al. Grunwaldzka 535-537 emitowany był program Radia Gdańsk „Tu i Teraz„. Do osłuchania poniżej.

Prokuratura postanowiła podjąć śledztwo w sprawie podpalenia zabytkowej zajezdni w Gdańsku. W uzasadnieniu mówi się o sprowadzeniu zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi. W dyskusji o właściwym zabezpieczeniu takich obiektów zbyt często zapomina się, że w niektórych z nich wciąż mieszkają ludzie. Co z nimi?

 

zajezdnia_radio_gdansk

W 1998 roku miasto Gdańsk sprzedało dawną zajezdnię tramwajów konnych wraz z mieszkańcami prywatnemu właścicielowi. Nowy właściciel zobowiązał się wyremontować zabytek. Tymczasem po 13 latach wszystko popada w ruinę. Czy należy i czy można unieważnić umowę sprzedaży? Na to pytanie odpowiada Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

fot.: Tomasz Strug

Na łamach portalu mmtrojmiasto.pl zadałam pytanie: Nie rozumiem dlaczego miasto nie unieważniło umowy z poprzednim właścicielem. W umowie z fundacją "Pro Publico Bono" była obietnica wyremontowania budynku w ciągu 3 lat w zamian za olbrzymią bonifikatę przy zakupie. Nie dość, że fundacja nic nie zrobiła, to jeszcze sprzedała posesję z zyskiem kolejnemu kupcowi. To po co się zawiera takie umowy?

Do całego tekstu na swoim profilu na Facebook?u odniósł się Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Przerodziło się to w dyskusję, do której przyłączyli się również mieszkańcy niszczejącego zabytku.

Paweł Adamowicz: Ponieważ pytają Państwo na mojej tablicy o opinię na temat sytuacji prawnej i możliwości Miasta w zakresie działań w sprawie budynku zajezdni w Oliwie, oraz artykułów na MMTrójmiasto, przedstawiam swoją opinię na ten temat.

Miasto nie unieważniło umowy z poprzednim właścicielem nieruchomości ponieważ nie ma do tego prawa. Prawo jasno stanowi, że nie można stwierdzić nieważności umowy sprzedaży ani jej rozwiązać. 

Nie jest prawdą, że sprzedaż odbyła się z bonifikatą (zajezdnia sprzedana została w przetargu), a jedynie z ustawową zniżką, którą stosuje się zawsze w stosunku do nieruchomości wpisanych do rejestru zabytków. Ustawowa zniżka nie miała więc nic wspólnego z ?olbrzymią bonifikatą? w zamian za obietnicę wyremontowania budynku w ciągu 3 lat ? jak twierdzi pan Tomasz Strug, którego opinie zwykle sobie bardzo cenię. Zgodnie z obowiązującym prawem własność nieruchomości nie może być przeniesiona pod warunkiem ani z zastrzeżeniem terminu.  

Niestety w sposób wyczerpujący nie mogę odnieść się do kwestii uiszczania podatku od nieruchomości przez właściciela zajezdni ponieważ ordynacja podatkowa nakłada na mnie - jako na organ podatkowy ? obowiązek przestrzegania tajemnicy skarbowej. Mogę powiedzieć tylko tyle, że w związku z zawiadomieniem Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, jak zawsze w takiej sytuacji, stosowne działania zostały podjęte. 

Jeszcze raz chciałbym przypomnieć, że ustawowym organem, którego zadaniem jest ochrona zabytków na terenie woj. pomorskiego jest Urząd Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków a nie Urząd Miasta. Jeśli Konserwator uważa, że w jakikolwiek sposób nie dopełniamy jako urzędnicy swoich obowiązków, powinien się tą wiedzą podzielić z odpowiednimi organami. Domyślam się, z osobistego punktu widzenia, że znalazł się w trudnej sytuacji ale sugerowanie, że zawinili inni jest nieprawdą. WKZ wyposażony jest w odpowiednie instrumenty prawne. Nie do mnie należy ocena, czy są one skuteczne i czy dają wystarczające możliwości Konserwatorowi. Organem, który ocenia pracę WKZ jest wojewoda a nie Prezydent Miasta.

fot.: Tomasz Strug

Tomasz Strug: Panie Prezydencie, własnie oglądam akt notarialny z 24.07.1998 roku. Fundacja Edukacji Gospodarczej i Ekonomicznej "Pro Publico Bono" zobowiązuje się w nim do:

- rozpoczęcia budowy (adaptacji i moderrnizacji budynków) w terminie jednego roku od dnia podpisania aktu,

- zakonczenia budowy (adaptacji i moderrnizacji budynków) w terminie trzech lat od dnia podpisania aktu,

- zapewnienia lokali zamiennych 13 rodzinom zamieszkałym w budynkach, posiadających tytuły prawne.

Ulga wyniosła ustawowe 50 %. O ile się orientuję, równowartość ulgi musi być wydana na rewitalizację zabytku, pod rygorem zwrotu ulgi cenowej niewykorzystanej na ten cel na rachunek konserwatora zabytków. Nikt po 3 latach tego nie skontrolował. Po 9 latach również nie, gdy pojawił się nowy nabywca. To po co były takie zapisy w umowie? I dlaczego dawni mieszkańcy komunalni tych budynków są zostawieni sami sobie?

Paweł Adamowicz: Rzeczywiście zapis o jakim Pan mówi znalazł się w umowie. Niestety - nad czym ubolewam - nie ma on charakteru obligatoryjnego, ponieważ obowiązujące prawo nie daje nam takiej możliwości. Jak już wcześniej wspominałem - własność nieruchomości nie może być przeniesiona pod warunkiem ani z zastrzeżeniem terminu. Tym samym takie zobowiązania te nie mogą być przedmiotem roszczenia. Tutaj prawo nie daje możliwości wpływania na kolejnego właściciela na podstawie zawartej umowy notarialnej.

Zapisy te pojawiły się, ponieważ gminie - reprezentowanej przez ówczesnego prezydenta Gdańska (mojego poprzednika) podobnie zresztą jak mnie od samego początku - bardzo zależało na jak najszybszym i godnym zagospodarowaniu tego zabytku. Zapisy te - przy ograniczonych możliwościach prawnych - zminimalizować miały ryzyko niepowodzenia przedsięwzięcia poprzez jasne zdefiniowanie intencji zarówno sprzedającego, jak i nabywającego tę nieruchomość.

Nie jest prawdą co nam Pan zarzuca, że miasto nie interesowało się losami zajezdni, choć środków na remonty takich obiektów wciąż mamy zbyt skromne. Na bieżąco monitorowaliśmy losy zajezdni i wielokrotnie wzywaliśmy zarówno poprzedniego, jak i obecnego właściciela, by podjął działania na rzecz zagospodarowania, a tym samym należytej opieki nad obiektem. Proszę jednak pamiętać, że miasto nie stoi ponad prawem, a jedynie działa w jego ramach. A prawo to nie wyposaża nas w narzędzia, które pozwoliłby nam na wyegzekwowanie oczekiwanych przez nas wszystkich działań na właścicielu zajezdni. Szczęśliwe w kontekście zabytku - w narzędzia te wyposażony jest Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków - na którego skuteczność działań liczę.

W postępowaniu gminy żadnych uchybień również nie dopatrzyła się prokuratura rejonowa, która na wniosek mieszkańców nieruchomości prześledziła postępowanie gminy.

Wracając do zastosowanej ustawowej zniżki, nie jest tak jak Pan twierdzi. Otóż prawo nakłada na samorząd obowiązek zmniejszenia o 50 % ceny sprzedaży obiektów wpisanych do rejestru zabytków. Zniżki tej udziela się bezwzględnie, niezależnie od woli zbywcy, nie jest udzielana w zamian, albo na poczet czegoś, co Pan sugeruje i nie podlega zwrotowi.

W kwestii zamieszkujących na tej nieruchomości rodzin ? inwestor zobowiązał się do zapewnienia im lokali zamiennych po rozpoczęciu inwestycji, tj. w momencie, kiedy realizacja inwestycji uniemożliwi zamieszkiwanie obiektu. Jak potoczyły się losy inwestycji ? wiemy i ubolewamy wszyscy. Jeszcze jako przewodniczący Rady Miasta Gdańska, u kresu swojej kadencji, interweniowałem w imieniu tych właśnie mieszkańców do Zarządu Miasta Gdańska o stworzenie warunków do nabycia przez nich ich lokali mieszkalnych. Niestety nie pozwalał na to obowiązujący tam miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego.

W tym miejscu muszę także zaznaczyć, że obecnie ? zresztą od wielu już lat - jeżeli zachodzi konieczność sprzedaży nieruchomości zamieszkiwanej przez najemców komunalnych ? proponujemy im lokale zamienne. W przypadku odmowy przyjęcia lokalu zamiennego odstępujemy od sprzedaży nieruchomości. Tym samym sytuacja analogiczna do tej sprzed lat, czyli sprzedaży nieruchomości bez stosownej zgody jej najemców, dziś nie miałaby miejsca. Mam nadzieję, że to wyczerpująco wyjaśnia Pana wątpliwości.

 

Napisała na adres redakcji mieszkanka dawnej zajezdni (nazwisko do wiadomości redakcji): Przeczytałam wyjaśnienia Pana Prezydenta i nie bardzo mnie one przekonują, ponieważ: Przez 10 lat w pismach kierowanych do mieszkańców (będących odpowiedzią na ich interwencje) nie pojawiała się informacja o  ?obligatoryjności? zapisów w umowie  oraz braku prawnych możliwości ich egzekwowania.I tak dla przykładu:

 
1.      W piśmie z dnia 16.07.1998r. ówczesny Wiceprezydent Pan R. Gruda informuje mieszkańców, że: ? Miasto przeznaczając powyższą nieruchomość do sprzedaży uwzględniło fakt, iż nieruchomość ta jest zamieszkała przez osoby posiadające tytuły prawne do zajmowanych lokali i w podjętej uchwale Zarządu Miasta Gdańska nr 24/115/98          z dnia 3.04.1998r. zobowiązało nabywcę nieruchomości do zapewnienia im lokali zamiennych.Powyższy zapis zostanie również zamieszczony w akcie notarialnym sprzedaży nieruchomości, a w przypadku ewentualnej decyzji nowego właściciela odnośnie wykwaterowania mieszkańców - będzie musiał być przez niego bezwzględnie respektowany.Zatem akt notarialny z w/w zapisem będzie stanowił dla Państwa gwarancję wywiązania się nowego właściciela z nałożonego przez Miasto obowiązku.?

2.      W piśmie z dnia 17.06.2008r. Zastępca Prezydenta Miasta Gdańska Pan Maciej Lisicki wyraża uderzająco podobną opinię i uprzejmie informuje, że:?Miasto przeznaczając nieruchomość do sprzedaży  uwzględniło fakt, że budynek jest zamieszkały przez osoby posiadające tytuły prawne do zajmowanych lokali i w podjętej uchwale Zarządu Miasta Gdańska nr 24/115/98 z dnia 3.04.1998r. zobowiązało nabywcę nieruchomości do zapewnienia im lokali zamiennych.Powyższy zapis został zamieszczony w akcie notarialnym i stanowi dla Państwa gwarancję wywiązania się nowego właściciela z nałożonego przez Miasto obowiązku. Wobec powyższego pragnę Państwa zapewnić, że Miasto w tym względzie będzie sprawowało kontrolę nad skutecznością wywiązania się inwestora z powyższego warunku?.


Dopiero Zastępca Prezydenta Miasta Gdańska Pan Wiesław Bielawski w piśmie z dnia 5.11.2008r.  przyznaje, że zapisy  zobowiązujące Fundację do remontu stanowią kategorię tzw. dodatkowych postanowień umownych. Informacja ta tylko potwierdziła słuszne obawy lokatorów, że ich prawa nie zostały we właściwy sposób zabezpieczone. Z przykrością stwierdzam, że od trzynastu lat lokatorzy sami borykają się z problemami, które ?zafundowało?  im Miasto ( brak bieżących remontów, niezasadne podwyżki czynszu, niewywiązywanie się właścicieli z obowiązków wynikających z ustaw: o ochronie zabytków, o ochronie praw lokatorów, o utrzymaniu czystości i porządku w gminach).


Nie  jest właściwym twierdzeniem, że prokuratura rejonowa nie dopatrzyła się żadnych uchybień w postępowaniu gminy. Prokurator Rejonowy odmówił wszczęcia śledztwa   w sprawie niedopełnienia obowiązków w dniu 24.07.1998r. przez przedstawicieli Gminy Miasta Gdańska przy zawieraniu aktu notarialnego dotyczącego sprzedaży przedmiotowej nieruchomości (tj. o przestępstwo z art. 231 § 1 kk),  nie z powodu braku uchybień, ale wobec stwierdzenia, że nastąpiło przedawnienie karalności czynu (podstawa prawna art.17 §1 pkt 6 kpk). W tym samym Postanowieniu o umorzeniu śledztwa, stwierdza też, że: ?zawarcie w takim kształcie umowy sprzedaży poprzez nie doprecyzowanie jej warunków było niewątpliwie niekorzystne dla mieszkańców?.

fot.: Tomasz Strug

Pozar dawnej zajezdni tramwajów konnych - 10 września 2011

Marcin Tymiński - Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków: Na FB Pawła Adamowicza, Prezydenta Gdańska pojawiła się informacja, że po wystąpieniu PWKZ w Gdańsku do Urzędu Miasta o cofnięcie właścicielowi zajezdni w Oliwie ulgi w podatku od nieruchomości (wystąpienie nastąpiło w kwietniu br.), UM "jak zwykle w takich przypadkach podjął stosowne działania". Do Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku do tej pory nie wpłynęło jednak żadne pismo w tej sprawie, które pochodziłoby z gdańskiego magistratu.

Do sprawy zabytku jak i dyskusji o losie mieszkańców dawnej zajezdni będziemy z pewnością jeszcze niejednokrotnie powracać.

Cały zapis dyskusji z prezydentem

Tomasz Strug

 

Aktualizacja: 20 września o 17:30 sprzed budynku przy al. Grunwaldzka 535-537 emitowany był program Radia Gdańsk "Tu i Teraz". Do osłuchania poniżej.

Prokuratura postanowiła podjąć śledztwo w sprawie podpalenia zabytkowej zajezdni w Gdańsku. W uzasadnieniu mówi się o sprowadzeniu zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi. W dyskusji o właściwym zabezpieczeniu takich obiektów zbyt często zapomina się, że w niektórych z nich wciąż mieszkają ludzie. Co z nimi?

 

zajezdnia_radio_gdansk

|

W 1998 roku miasto Gdańsk sprzedało dawną zajezdnię tramwajów konnych wraz z mieszkańcami prywatnemu właścicielowi. Nowy właściciel zobowiązał się wyremontować zabytek. Tymczasem po 13 latach wszystko popada w ruinę. Czy należy i czy można unieważnić umowę sprzedaży? Na to pytanie odpowiada Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

fot.: Tomasz Strug

Na łamach portalu mmtrojmiasto.pl zadałam pytanie: Nie rozumiem dlaczego miasto nie unieważniło umowy z poprzednim właścicielem. W umowie z fundacją "Pro Publico Bono" była obietnica wyremontowania budynku w ciągu 3 lat w zamian za olbrzymią bonifikatę przy zakupie. Nie dość, że fundacja nic nie zrobiła, to jeszcze sprzedała posesję z zyskiem kolejnemu kupcowi. To po co się zawiera takie umowy?

Do całego tekstu na swoim profilu na Facebook?u odniósł się Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Przerodziło się to w dyskusję, do której przyłączyli się również mieszkańcy niszczejącego zabytku.

Paweł Adamowicz: Ponieważ pytają Państwo na mojej tablicy o opinię na temat sytuacji prawnej i możliwości Miasta w zakresie działań w sprawie budynku zajezdni w Oliwie, oraz artykułów na MMTrójmiasto, przedstawiam swoją opinię na ten temat.

Miasto nie unieważniło umowy z poprzednim właścicielem nieruchomości ponieważ nie ma do tego prawa. Prawo jasno stanowi, że nie można stwierdzić nieważności umowy sprzedaży ani jej rozwiązać. 

Nie jest prawdą, że sprzedaż odbyła się z bonifikatą (zajezdnia sprzedana została w przetargu), a jedynie z ustawową zniżką, którą stosuje się zawsze w stosunku do nieruchomości wpisanych do rejestru zabytków. Ustawowa zniżka nie miała więc nic wspólnego z ?olbrzymią bonifikatą? w zamian za obietnicę wyremontowania budynku w ciągu 3 lat ? jak twierdzi pan Tomasz Strug, którego opinie zwykle sobie bardzo cenię. Zgodnie z obowiązującym prawem własność nieruchomości nie może być przeniesiona pod warunkiem ani z zastrzeżeniem terminu.  

Niestety w sposób wyczerpujący nie mogę odnieść się do kwestii uiszczania podatku od nieruchomości przez właściciela zajezdni ponieważ ordynacja podatkowa nakłada na mnie - jako na organ podatkowy ? obowiązek przestrzegania tajemnicy skarbowej. Mogę powiedzieć tylko tyle, że w związku z zawiadomieniem Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, jak zawsze w takiej sytuacji, stosowne działania zostały podjęte. 

Jeszcze raz chciałbym przypomnieć, że ustawowym organem, którego zadaniem jest ochrona zabytków na terenie woj. pomorskiego jest Urząd Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków a nie Urząd Miasta. Jeśli Konserwator uważa, że w jakikolwiek sposób nie dopełniamy jako urzędnicy swoich obowiązków, powinien się tą wiedzą podzielić z odpowiednimi organami. Domyślam się, z osobistego punktu widzenia, że znalazł się w trudnej sytuacji ale sugerowanie, że zawinili inni jest nieprawdą. WKZ wyposażony jest w odpowiednie instrumenty prawne. Nie do mnie należy ocena, czy są one skuteczne i czy dają wystarczające możliwości Konserwatorowi. Organem, który ocenia pracę WKZ jest wojewoda a nie Prezydent Miasta.

fot.: Tomasz Strug

Tomasz Strug: Panie Prezydencie, własnie oglądam akt notarialny z 24.07.1998 roku. Fundacja Edukacji Gospodarczej i Ekonomicznej "Pro Publico Bono" zobowiązuje się w nim do:

- rozpoczęcia budowy (adaptacji i moderrnizacji budynków) w terminie jednego roku od dnia podpisania aktu,

- zakonczenia budowy (adaptacji i moderrnizacji budynków) w terminie trzech lat od dnia podpisania aktu,

- zapewnienia lokali zamiennych 13 rodzinom zamieszkałym w budynkach, posiadających tytuły prawne.

Ulga wyniosła ustawowe 50 %. O ile się orientuję, równowartość ulgi musi być wydana na rewitalizację zabytku, pod rygorem zwrotu ulgi cenowej niewykorzystanej na ten cel na rachunek konserwatora zabytków. Nikt po 3 latach tego nie skontrolował. Po 9 latach również nie, gdy pojawił się nowy nabywca. To po co były takie zapisy w umowie? I dlaczego dawni mieszkańcy komunalni tych budynków są zostawieni sami sobie?

Paweł Adamowicz: Rzeczywiście zapis o jakim Pan mówi znalazł się w umowie. Niestety - nad czym ubolewam - nie ma on charakteru obligatoryjnego, ponieważ obowiązujące prawo nie daje nam takiej możliwości. Jak już wcześniej wspominałem - własność nieruchomości nie może być przeniesiona pod warunkiem ani z zastrzeżeniem terminu. Tym samym takie zobowiązania te nie mogą być przedmiotem roszczenia. Tutaj prawo nie daje możliwości wpływania na kolejnego właściciela na podstawie zawartej umowy notarialnej.

Zapisy te pojawiły się, ponieważ gminie - reprezentowanej przez ówczesnego prezydenta Gdańska (mojego poprzednika) podobnie zresztą jak mnie od samego początku - bardzo zależało na jak najszybszym i godnym zagospodarowaniu tego zabytku. Zapisy te - przy ograniczonych możliwościach prawnych - zminimalizować miały ryzyko niepowodzenia przedsięwzięcia poprzez jasne zdefiniowanie intencji zarówno sprzedającego, jak i nabywającego tę nieruchomość.

Nie jest prawdą co nam Pan zarzuca, że miasto nie interesowało się losami zajezdni, choć środków na remonty takich obiektów wciąż mamy zbyt skromne. Na bieżąco monitorowaliśmy losy zajezdni i wielokrotnie wzywaliśmy zarówno poprzedniego, jak i obecnego właściciela, by podjął działania na rzecz zagospodarowania, a tym samym należytej opieki nad obiektem. Proszę jednak pamiętać, że miasto nie stoi ponad prawem, a jedynie działa w jego ramach. A prawo to nie wyposaża nas w narzędzia, które pozwoliłby nam na wyegzekwowanie oczekiwanych przez nas wszystkich działań na właścicielu zajezdni. Szczęśliwe w kontekście zabytku - w narzędzia te wyposażony jest Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków - na którego skuteczność działań liczę.

W postępowaniu gminy żadnych uchybień również nie dopatrzyła się prokuratura rejonowa, która na wniosek mieszkańców nieruchomości prześledziła postępowanie gminy.

Wracając do zastosowanej ustawowej zniżki, nie jest tak jak Pan twierdzi. Otóż prawo nakłada na samorząd obowiązek zmniejszenia o 50 % ceny sprzedaży obiektów wpisanych do rejestru zabytków. Zniżki tej udziela się bezwzględnie, niezależnie od woli zbywcy, nie jest udzielana w zamian, albo na poczet czegoś, co Pan sugeruje i nie podlega zwrotowi.

W kwestii zamieszkujących na tej nieruchomości rodzin ? inwestor zobowiązał się do zapewnienia im lokali zamiennych po rozpoczęciu inwestycji, tj. w momencie, kiedy realizacja inwestycji uniemożliwi zamieszkiwanie obiektu. Jak potoczyły się losy inwestycji ? wiemy i ubolewamy wszyscy. Jeszcze jako przewodniczący Rady Miasta Gdańska, u kresu swojej kadencji, interweniowałem w imieniu tych właśnie mieszkańców do Zarządu Miasta Gdańska o stworzenie warunków do nabycia przez nich ich lokali mieszkalnych. Niestety nie pozwalał na to obowiązujący tam miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego.

W tym miejscu muszę także zaznaczyć, że obecnie ? zresztą od wielu już lat - jeżeli zachodzi konieczność sprzedaży nieruchomości zamieszkiwanej przez najemców komunalnych ? proponujemy im lokale zamienne. W przypadku odmowy przyjęcia lokalu zamiennego odstępujemy od sprzedaży nieruchomości. Tym samym sytuacja analogiczna do tej sprzed lat, czyli sprzedaży nieruchomości bez stosownej zgody jej najemców, dziś nie miałaby miejsca. Mam nadzieję, że to wyczerpująco wyjaśnia Pana wątpliwości.

 

Napisała na adres redakcji mieszkanka dawnej zajezdni (nazwisko do wiadomości redakcji): Przeczytałam wyjaśnienia Pana Prezydenta i nie bardzo mnie one przekonują, ponieważ: Przez 10 lat w pismach kierowanych do mieszkańców (będących odpowiedzią na ich interwencje) nie pojawiała się informacja o  ?obligatoryjności? zapisów w umowie  oraz braku prawnych możliwości ich egzekwowania.I tak dla przykładu:

 
1.      W piśmie z dnia 16.07.1998r. ówczesny Wiceprezydent Pan R. Gruda informuje mieszkańców, że: ? Miasto przeznaczając powyższą nieruchomość do sprzedaży uwzględniło fakt, iż nieruchomość ta jest zamieszkała przez osoby posiadające tytuły prawne do zajmowanych lokali i w podjętej uchwale Zarządu Miasta Gdańska nr 24/115/98          z dnia 3.04.1998r. zobowiązało nabywcę nieruchomości do zapewnienia im lokali zamiennych.Powyższy zapis zostanie również zamieszczony w akcie notarialnym sprzedaży nieruchomości, a w przypadku ewentualnej decyzji nowego właściciela odnośnie wykwaterowania mieszkańców - będzie musiał być przez niego bezwzględnie respektowany.Zatem akt notarialny z w/w zapisem będzie stanowił dla Państwa gwarancję wywiązania się nowego właściciela z nałożonego przez Miasto obowiązku.?

2.      W piśmie z dnia 17.06.2008r. Zastępca Prezydenta Miasta Gdańska Pan Maciej Lisicki wyraża uderzająco podobną opinię i uprzejmie informuje, że:?Miasto przeznaczając nieruchomość do sprzedaży  uwzględniło fakt, że budynek jest zamieszkały przez osoby posiadające tytuły prawne do zajmowanych lokali i w podjętej uchwale Zarządu Miasta Gdańska nr 24/115/98 z dnia 3.04.1998r. zobowiązało nabywcę nieruchomości do zapewnienia im lokali zamiennych.Powyższy zapis został zamieszczony w akcie notarialnym i stanowi dla Państwa gwarancję wywiązania się nowego właściciela z nałożonego przez Miasto obowiązku. Wobec powyższego pragnę Państwa zapewnić, że Miasto w tym względzie będzie sprawowało kontrolę nad skutecznością wywiązania się inwestora z powyższego warunku?.


Dopiero Zastępca Prezydenta Miasta Gdańska Pan Wiesław Bielawski w piśmie z dnia 5.11.2008r.  przyznaje, że zapisy  zobowiązujące Fundację do remontu stanowią kategorię tzw. dodatkowych postanowień umownych. Informacja ta tylko potwierdziła słuszne obawy lokatorów, że ich prawa nie zostały we właściwy sposób zabezpieczone. Z przykrością stwierdzam, że od trzynastu lat lokatorzy sami borykają się z problemami, które ?zafundowało?  im Miasto ( brak bieżących remontów, niezasadne podwyżki czynszu, niewywiązywanie się właścicieli z obowiązków wynikających z ustaw: o ochronie zabytków, o ochronie praw lokatorów, o utrzymaniu czystości i porządku w gminach).


Nie  jest właściwym twierdzeniem, że prokuratura rejonowa nie dopatrzyła się żadnych uchybień w postępowaniu gminy. Prokurator Rejonowy odmówił wszczęcia śledztwa   w sprawie niedopełnienia obowiązków w dniu 24.07.1998r. przez przedstawicieli Gminy Miasta Gdańska przy zawieraniu aktu notarialnego dotyczącego sprzedaży przedmiotowej nieruchomości (tj. o przestępstwo z art. 231 § 1 kk),  nie z powodu braku uchybień, ale wobec stwierdzenia, że nastąpiło przedawnienie karalności czynu (podstawa prawna art.17 §1 pkt 6 kpk). W tym samym Postanowieniu o umorzeniu śledztwa, stwierdza też, że: ?zawarcie w takim kształcie umowy sprzedaży poprzez nie doprecyzowanie jej warunków było niewątpliwie niekorzystne dla mieszkańców?.

fot.: Tomasz Strug

Pozar dawnej zajezdni tramwajów konnych - 10 września 2011

Marcin Tymiński - Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków: Na FB Pawła Adamowicza, Prezydenta Gdańska pojawiła się informacja, że po wystąpieniu PWKZ w Gdańsku do Urzędu Miasta o cofnięcie właścicielowi zajezdni w Oliwie ulgi w podatku od nieruchomości (wystąpienie nastąpiło w kwietniu br.), UM "jak zwykle w takich przypadkach podjął stosowne działania". Do Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku do tej pory nie wpłynęło jednak żadne pismo w tej sprawie, które pochodziłoby z gdańskiego magistratu.

Do sprawy zabytku jak i dyskusji o losie mieszkańców dawnej zajezdni będziemy z pewnością jeszcze niejednokrotnie powracać.

Cały zapis dyskusji z prezydentem

Tomasz Strug

 

Aktualizacja: 20 września o 17:30 sprzed budynku przy al. Grunwaldzka 535-537 emitowany był program Radia Gdańsk "Tu i Teraz". Do osłuchania poniżej.

Prokuratura postanowiła podjąć śledztwo w sprawie podpalenia zabytkowej zajezdni w Gdańsku. W uzasadnieniu mówi się o sprowadzeniu zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi. W dyskusji o właściwym zabezpieczeniu takich obiektów zbyt często zapomina się, że w niektórych z nich wciąż mieszkają ludzie. Co z nimi?

 

zajezdnia_radio_gdansk

Udostępnij facebook twitter Whatsapp Drukuj Wyślij emailem

W 1998 roku miasto Gdańsk sprzedało dawną zajezdnię tramwajów konnych wraz z mieszkańcami prywatnemu właścicielowi. Nowy właściciel zobowiązał się wyremontować zabytek. Tymczasem po 13 latach wszystko popada w ruinę. Czy należy i czy można unieważnić umowę sprzedaży? Na to pytanie odpowiada Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

fot.: Tomasz Strug

Na łamach portalu mmtrojmiasto.pl zadałam pytanie: Nie rozumiem dlaczego miasto nie unieważniło umowy z poprzednim właścicielem. W umowie z fundacją „Pro Publico Bono” była obietnica wyremontowania budynku w ciągu 3 lat w zamian za olbrzymią bonifikatę przy zakupie. Nie dość, że fundacja nic nie zrobiła, to jeszcze sprzedała posesję z zyskiem kolejnemu kupcowi. To po co się zawiera takie umowy?

Do całego tekstu na swoim profilu na Facebook?u odniósł się Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Przerodziło się to w dyskusję, do której przyłączyli się również mieszkańcy niszczejącego zabytku.

Paweł Adamowicz: Ponieważ pytają Państwo na mojej tablicy o opinię na temat sytuacji prawnej i możliwości Miasta w zakresie działań w sprawie budynku zajezdni w Oliwie, oraz artykułów na MMTrójmiasto, przedstawiam swoją opinię na ten temat.

Miasto nie unieważniło umowy z poprzednim właścicielem nieruchomości ponieważ nie ma do tego prawa. Prawo jasno stanowi, że nie można stwierdzić nieważności umowy sprzedaży ani jej rozwiązać. 

Nie jest prawdą, że sprzedaż odbyła się z bonifikatą (zajezdnia sprzedana została w przetargu), a jedynie z ustawową zniżką, którą stosuje się zawsze w stosunku do nieruchomości wpisanych do rejestru zabytków. Ustawowa zniżka nie miała więc nic wspólnego z ?olbrzymią bonifikatą? w zamian za obietnicę wyremontowania budynku w ciągu 3 lat ? jak twierdzi pan Tomasz Strug, którego opinie zwykle sobie bardzo cenię. Zgodnie z obowiązującym prawem własność nieruchomości nie może być przeniesiona pod warunkiem ani z zastrzeżeniem terminu.  

Niestety w sposób wyczerpujący nie mogę odnieść się do kwestii uiszczania podatku od nieruchomości przez właściciela zajezdni ponieważ ordynacja podatkowa nakłada na mnie – jako na organ podatkowy ? obowiązek przestrzegania tajemnicy skarbowej. Mogę powiedzieć tylko tyle, że w związku z zawiadomieniem Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, jak zawsze w takiej sytuacji, stosowne działania zostały podjęte. 

Jeszcze raz chciałbym przypomnieć, że ustawowym organem, którego zadaniem jest ochrona zabytków na terenie woj. pomorskiego jest Urząd Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków a nie Urząd Miasta. Jeśli Konserwator uważa, że w jakikolwiek sposób nie dopełniamy jako urzędnicy swoich obowiązków, powinien się tą wiedzą podzielić z odpowiednimi organami. Domyślam się, z osobistego punktu widzenia, że znalazł się w trudnej sytuacji ale sugerowanie, że zawinili inni jest nieprawdą. WKZ wyposażony jest w odpowiednie instrumenty prawne. Nie do mnie należy ocena, czy są one skuteczne i czy dają wystarczające możliwości Konserwatorowi. Organem, który ocenia pracę WKZ jest wojewoda a nie Prezydent Miasta.

fot.: Tomasz Strug

Tomasz Strug: Panie Prezydencie, własnie oglądam akt notarialny z 24.07.1998 roku. Fundacja Edukacji Gospodarczej i Ekonomicznej „Pro Publico Bono” zobowiązuje się w nim do:

– rozpoczęcia budowy (adaptacji i moderrnizacji budynków) w terminie jednego roku od dnia podpisania aktu,

– zakonczenia budowy (adaptacji i moderrnizacji budynków) w terminie trzech lat od dnia podpisania aktu,

– zapewnienia lokali zamiennych 13 rodzinom zamieszkałym w budynkach, posiadających tytuły prawne.

Ulga wyniosła ustawowe 50 %. O ile się orientuję, równowartość ulgi musi być wydana na rewitalizację zabytku, pod rygorem zwrotu ulgi cenowej niewykorzystanej na ten cel na rachunek konserwatora zabytków. Nikt po 3 latach tego nie skontrolował. Po 9 latach również nie, gdy pojawił się nowy nabywca. To po co były takie zapisy w umowie? I dlaczego dawni mieszkańcy komunalni tych budynków są zostawieni sami sobie?

Paweł Adamowicz: Rzeczywiście zapis o jakim Pan mówi znalazł się w umowie. Niestety – nad czym ubolewam – nie ma on charakteru obligatoryjnego, ponieważ obowiązujące prawo nie daje nam takiej możliwości. Jak już wcześniej wspominałem – własność nieruchomości nie może być przeniesiona pod warunkiem ani z zastrzeżeniem terminu. Tym samym takie zobowiązania te nie mogą być przedmiotem roszczenia. Tutaj prawo nie daje możliwości wpływania na kolejnego właściciela na podstawie zawartej umowy notarialnej.

Zapisy te pojawiły się, ponieważ gminie – reprezentowanej przez ówczesnego prezydenta Gdańska (mojego poprzednika) podobnie zresztą jak mnie od samego początku – bardzo zależało na jak najszybszym i godnym zagospodarowaniu tego zabytku. Zapisy te – przy ograniczonych możliwościach prawnych – zminimalizować miały ryzyko niepowodzenia przedsięwzięcia poprzez jasne zdefiniowanie intencji zarówno sprzedającego, jak i nabywającego tę nieruchomość.

Nie jest prawdą co nam Pan zarzuca, że miasto nie interesowało się losami zajezdni, choć środków na remonty takich obiektów wciąż mamy zbyt skromne. Na bieżąco monitorowaliśmy losy zajezdni i wielokrotnie wzywaliśmy zarówno poprzedniego, jak i obecnego właściciela, by podjął działania na rzecz zagospodarowania, a tym samym należytej opieki nad obiektem. Proszę jednak pamiętać, że miasto nie stoi ponad prawem, a jedynie działa w jego ramach. A prawo to nie wyposaża nas w narzędzia, które pozwoliłby nam na wyegzekwowanie oczekiwanych przez nas wszystkich działań na właścicielu zajezdni. Szczęśliwe w kontekście zabytku – w narzędzia te wyposażony jest Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków – na którego skuteczność działań liczę.

W postępowaniu gminy żadnych uchybień również nie dopatrzyła się prokuratura rejonowa, która na wniosek mieszkańców nieruchomości prześledziła postępowanie gminy.

Wracając do zastosowanej ustawowej zniżki, nie jest tak jak Pan twierdzi. Otóż prawo nakłada na samorząd obowiązek zmniejszenia o 50 % ceny sprzedaży obiektów wpisanych do rejestru zabytków. Zniżki tej udziela się bezwzględnie, niezależnie od woli zbywcy, nie jest udzielana w zamian, albo na poczet czegoś, co Pan sugeruje i nie podlega zwrotowi.

W kwestii zamieszkujących na tej nieruchomości rodzin ? inwestor zobowiązał się do zapewnienia im lokali zamiennych po rozpoczęciu inwestycji, tj. w momencie, kiedy realizacja inwestycji uniemożliwi zamieszkiwanie obiektu. Jak potoczyły się losy inwestycji ? wiemy i ubolewamy wszyscy. Jeszcze jako przewodniczący Rady Miasta Gdańska, u kresu swojej kadencji, interweniowałem w imieniu tych właśnie mieszkańców do Zarządu Miasta Gdańska o stworzenie warunków do nabycia przez nich ich lokali mieszkalnych. Niestety nie pozwalał na to obowiązujący tam miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego.

W tym miejscu muszę także zaznaczyć, że obecnie ? zresztą od wielu już lat – jeżeli zachodzi konieczność sprzedaży nieruchomości zamieszkiwanej przez najemców komunalnych ? proponujemy im lokale zamienne. W przypadku odmowy przyjęcia lokalu zamiennego odstępujemy od sprzedaży nieruchomości. Tym samym sytuacja analogiczna do tej sprzed lat, czyli sprzedaży nieruchomości bez stosownej zgody jej najemców, dziś nie miałaby miejsca. Mam nadzieję, że to wyczerpująco wyjaśnia Pana wątpliwości.

 

Napisała na adres redakcji mieszkanka dawnej zajezdni (nazwisko do wiadomości redakcji): Przeczytałam wyjaśnienia Pana Prezydenta i nie bardzo mnie one przekonują, ponieważ: Przez 10 lat w pismach kierowanych do mieszkańców (będących odpowiedzią na ich interwencje) nie pojawiała się informacja o  ?obligatoryjności? zapisów w umowie  oraz braku prawnych możliwości ich egzekwowania.I tak dla przykładu:

 
1.      W piśmie z dnia 16.07.1998r. ówczesny Wiceprezydent Pan R. Gruda informuje mieszkańców, że: ? Miasto przeznaczając powyższą nieruchomość do sprzedaży uwzględniło fakt, iż nieruchomość ta jest zamieszkała przez osoby posiadające tytuły prawne do zajmowanych lokali i w podjętej uchwale Zarządu Miasta Gdańska nr 24/115/98          z dnia 3.04.1998r. zobowiązało nabywcę nieruchomości do zapewnienia im lokali zamiennych.Powyższy zapis zostanie również zamieszczony w akcie notarialnym sprzedaży nieruchomości, a w przypadku ewentualnej decyzji nowego właściciela odnośnie wykwaterowania mieszkańców – będzie musiał być przez niego bezwzględnie respektowany.Zatem akt notarialny z w/w zapisem będzie stanowił dla Państwa gwarancję wywiązania się nowego właściciela z nałożonego przez Miasto obowiązku.?

2.      W piśmie z dnia 17.06.2008r. Zastępca Prezydenta Miasta Gdańska Pan Maciej Lisicki wyraża uderzająco podobną opinię i uprzejmie informuje, że:?Miasto przeznaczając nieruchomość do sprzedaży  uwzględniło fakt, że budynek jest zamieszkały przez osoby posiadające tytuły prawne do zajmowanych lokali i w podjętej uchwale Zarządu Miasta Gdańska nr 24/115/98 z dnia 3.04.1998r. zobowiązało nabywcę nieruchomości do zapewnienia im lokali zamiennych.Powyższy zapis został zamieszczony w akcie notarialnym i stanowi dla Państwa gwarancję wywiązania się nowego właściciela z nałożonego przez Miasto obowiązku. Wobec powyższego pragnę Państwa zapewnić, że Miasto w tym względzie będzie sprawowało kontrolę nad skutecznością wywiązania się inwestora z powyższego warunku?.


Dopiero Zastępca Prezydenta Miasta Gdańska Pan Wiesław Bielawski w piśmie z dnia 5.11.2008r.  przyznaje, że zapisy  zobowiązujące Fundację do remontu stanowią kategorię tzw. dodatkowych postanowień umownych. Informacja ta tylko potwierdziła słuszne obawy lokatorów, że ich prawa nie zostały we właściwy sposób zabezpieczone. Z przykrością stwierdzam, że od trzynastu lat lokatorzy sami borykają się z problemami, które ?zafundowało?  im Miasto ( brak bieżących remontów, niezasadne podwyżki czynszu, niewywiązywanie się właścicieli z obowiązków wynikających z ustaw: o ochronie zabytków, o ochronie praw lokatorów, o utrzymaniu czystości i porządku w gminach).


Nie  jest właściwym twierdzeniem, że prokuratura rejonowa nie dopatrzyła się żadnych uchybień w postępowaniu gminy. Prokurator Rejonowy odmówił wszczęcia śledztwa   w sprawie niedopełnienia obowiązków w dniu 24.07.1998r. przez przedstawicieli Gminy Miasta Gdańska przy zawieraniu aktu notarialnego dotyczącego sprzedaży przedmiotowej nieruchomości (tj. o przestępstwo z art. 231 § 1 kk),  nie z powodu braku uchybień, ale wobec stwierdzenia, że nastąpiło przedawnienie karalności czynu (podstawa prawna art.17 §1 pkt 6 kpk). W tym samym Postanowieniu o umorzeniu śledztwa, stwierdza też, że: ?zawarcie w takim kształcie umowy sprzedaży poprzez nie doprecyzowanie jej warunków było niewątpliwie niekorzystne dla mieszkańców?.

fot.: Tomasz Strug

Pozar dawnej zajezdni tramwajów konnych – 10 września 2011

Marcin Tymiński – Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków: Na FB Pawła Adamowicza, Prezydenta Gdańska pojawiła się informacja, że po wystąpieniu PWKZ w Gdańsku do Urzędu Miasta o cofnięcie właścicielowi zajezdni w Oliwie ulgi w podatku od nieruchomości (wystąpienie nastąpiło w kwietniu br.), UM „jak zwykle w takich przypadkach podjął stosowne działania”. Do Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku do tej pory nie wpłynęło jednak żadne pismo w tej sprawie, które pochodziłoby z gdańskiego magistratu.

Do sprawy zabytku jak i dyskusji o losie mieszkańców dawnej zajezdni będziemy z pewnością jeszcze niejednokrotnie powracać.

Cały zapis dyskusji z prezydentem

Tomasz Strug

 

Aktualizacja: 20 września o 17:30 sprzed budynku przy al. Grunwaldzka 535-537 emitowany był program Radia Gdańsk „Tu i Teraz„. Do osłuchania poniżej.

Prokuratura postanowiła podjąć śledztwo w sprawie podpalenia zabytkowej zajezdni w Gdańsku. W uzasadnieniu mówi się o sprowadzeniu zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi. W dyskusji o właściwym zabezpieczeniu takich obiektów zbyt często zapomina się, że w niektórych z nich wciąż mieszkają ludzie. Co z nimi?

 

zajezdnia_radio_gdansk