Reklama

Rafał Murawski gościem oliwskich piłkarzy

Urodził się w Malborku, ale gry w piłkę uczył się w Trójmieście. Teraz jest liderem najlepszej polskiej drużyny Lecha Poznań i podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski.

A tak niewiele brakowało aby w 1999 roku zakończył swoją przygodę ze sportem. Kiedy na treningi Gedanii, w której wówczas grał, przychodziło pięć osób tracił nadzieję na wielką karierę. Na szczęście nie zrezygnował i dziś jest jednym z najlepszych polskich piłkarzy. Żelazne płuca, świetny przegląd pola, umiejętność kontrolowania tempa gry, doskonały przerzut na kilkadziesiąt metrów, wreszcie potężne uderzenie z dystansu. Wszystkie te cechy sprawiają, że Murawski to przykład idealnego defensywnego pomocnika. Takiego, o którym marzą wszyscy trenerzy. ? To jeden z moich ?wilczków? – mawia o nim szkoleniowiec Lecha Franciszek Smuda. ? Nie dość, że świetnie gra w piłkę to jeszcze przez cały mecz jest w nieustannym ruchu. Ale nie biega bez sensu, tylko z głową, dzięki temu sił starcza mu na pełne 90 minut – podkreśla popularny ?Franz?. A czasami na jeszcze więcej. Tak jak w pamiętnym meczu z Austrią Wiedeń o awans do fazy grupowej Pucharu UEFA. Lech prowadził pod koniec dogrywki 3:2, ale do awansu wciąż brakowało mu jednej bramki. Kiedy boiskowy zegar wskazywał 120 minutę po kolejnym rozpaczliwym ataku ?Kolejorza? piłka spadła pod nogi stojącego na 14 metrze Murawskiego. Po jego piekielnie silnym strzale futbolówka omal nie rozerwała siatki, wprawiając w euforię całą piłkarską Polskę. Włącznie z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, który tuż po meczu osobiście zadzwonił z gratulacjami do trenera Smudy. ? To był strzał rozpaczy, ale wiedziałem, gdzie uderzam. To najważniejszy gol w moim życiu ? mówił po meczu pomocnik Lecha. Chociaż gdy zapytać go o tamten moment kilka miesięcy później, skromnie spuszcza wzrok i mówi: – Po prostu wyszło.

I nic więcej, tylko zwykłe ?po prostu wyszło?. Bez koloryzowania i dorabiania ideologii. Na przykład, że dzięki tej bramce klub z Poznania już zarobił kilka milionów złotych, a może zarobić jeszcze więcej. Bo Murawski to nie tylko świetny piłkarz, ale i niezwykle skromny człowiek. Nie afiszuje się w mediach, nie odbiera telefonów od dziennikarzy, nie wywołuje skandali, nie głosi kontrowersyjnych sądów. Za niego ma przemawiać jego gra. Taki był zawsze. Kiedy występując w barwach Arki Gdynia (w tym klubie startował do wielkiej kariery, w sumie spędził w nim 5 lat) przestrzelił rzut karny w meczu z ŁKS nie spał przez trzy noce. Tak bardzo przeżywał niepowodzenie.

Za to dla dzieci i młodzieży zawsze znajdzie czas. Dlatego z wielka ochotą przystał na propozycję z spotkania z młodymi piłkarzami KS Olivia. Jego Lech już 12 stycznia rozpoczyna przygotowania do arcytrudnego dwumeczu z włoskim Udinese w 1/16 finału Pucharu UEFA. Zanim jednak w obroty weźmie go trener Smuda on podzieli się swoimi spostrzeżeniami i z pewnością przekaże swoim następcom kilka rad jak przebić się na sam szczyt. Jeszcze 10 lat temu Murawski, jako zawodnik MRKS (tego klubu jest wychowankiem), grał i trenował na boisku przy ul. Załogowej. Całkiem niedawno piłkarze KS Olivia (rocznik 95) dokładnie w tym samym miejscu pokonali w meczu ligowym Lechię Gdańsk. To musi działać na ich wyobraźnię.

Balkan

 

Urodził się w Malborku, ale gry w piłkę uczył się w Trójmieście. Teraz jest liderem najlepszej polskiej drużyny Lecha Poznań i podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski.

A tak niewiele brakowało aby w 1999 roku zakończył swoją przygodę ze sportem. Kiedy na treningi Gedanii, w której wówczas grał, przychodziło pięć osób tracił nadzieję na wielką karierę. Na szczęście nie zrezygnował i dziś jest jednym z najlepszych polskich piłkarzy. Żelazne płuca, świetny przegląd pola, umiejętność kontrolowania tempa gry, doskonały przerzut na kilkadziesiąt metrów, wreszcie potężne uderzenie z dystansu. Wszystkie te cechy sprawiają, że Murawski to przykład idealnego defensywnego pomocnika. Takiego, o którym marzą wszyscy trenerzy. ? To jeden z moich ?wilczków? - mawia o nim szkoleniowiec Lecha Franciszek Smuda. ? Nie dość, że świetnie gra w piłkę to jeszcze przez cały mecz jest w nieustannym ruchu. Ale nie biega bez sensu, tylko z głową, dzięki temu sił starcza mu na pełne 90 minut - podkreśla popularny ?Franz?. A czasami na jeszcze więcej. Tak jak w pamiętnym meczu z Austrią Wiedeń o awans do fazy grupowej Pucharu UEFA. Lech prowadził pod koniec dogrywki 3:2, ale do awansu wciąż brakowało mu jednej bramki. Kiedy boiskowy zegar wskazywał 120 minutę po kolejnym rozpaczliwym ataku ?Kolejorza? piłka spadła pod nogi stojącego na 14 metrze Murawskiego. Po jego piekielnie silnym strzale futbolówka omal nie rozerwała siatki, wprawiając w euforię całą piłkarską Polskę. Włącznie z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, który tuż po meczu osobiście zadzwonił z gratulacjami do trenera Smudy. ? To był strzał rozpaczy, ale wiedziałem, gdzie uderzam. To najważniejszy gol w moim życiu ? mówił po meczu pomocnik Lecha. Chociaż gdy zapytać go o tamten moment kilka miesięcy później, skromnie spuszcza wzrok i mówi: - Po prostu wyszło.

I nic więcej, tylko zwykłe ?po prostu wyszło?. Bez koloryzowania i dorabiania ideologii. Na przykład, że dzięki tej bramce klub z Poznania już zarobił kilka milionów złotych, a może zarobić jeszcze więcej. Bo Murawski to nie tylko świetny piłkarz, ale i niezwykle skromny człowiek. Nie afiszuje się w mediach, nie odbiera telefonów od dziennikarzy, nie wywołuje skandali, nie głosi kontrowersyjnych sądów. Za niego ma przemawiać jego gra. Taki był zawsze. Kiedy występując w barwach Arki Gdynia (w tym klubie startował do wielkiej kariery, w sumie spędził w nim 5 lat) przestrzelił rzut karny w meczu z ŁKS nie spał przez trzy noce. Tak bardzo przeżywał niepowodzenie.

Za to dla dzieci i młodzieży zawsze znajdzie czas. Dlatego z wielka ochotą przystał na propozycję z spotkania z młodymi piłkarzami KS Olivia. Jego Lech już 12 stycznia rozpoczyna przygotowania do arcytrudnego dwumeczu z włoskim Udinese w 1/16 finału Pucharu UEFA. Zanim jednak w obroty weźmie go trener Smuda on podzieli się swoimi spostrzeżeniami i z pewnością przekaże swoim następcom kilka rad jak przebić się na sam szczyt. Jeszcze 10 lat temu Murawski, jako zawodnik MRKS (tego klubu jest wychowankiem), grał i trenował na boisku przy ul. Załogowej. Całkiem niedawno piłkarze KS Olivia (rocznik 95) dokładnie w tym samym miejscu pokonali w meczu ligowym Lechię Gdańsk. To musi działać na ich wyobraźnię.

Balkan

 

|

Urodził się w Malborku, ale gry w piłkę uczył się w Trójmieście. Teraz jest liderem najlepszej polskiej drużyny Lecha Poznań i podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski.

A tak niewiele brakowało aby w 1999 roku zakończył swoją przygodę ze sportem. Kiedy na treningi Gedanii, w której wówczas grał, przychodziło pięć osób tracił nadzieję na wielką karierę. Na szczęście nie zrezygnował i dziś jest jednym z najlepszych polskich piłkarzy. Żelazne płuca, świetny przegląd pola, umiejętność kontrolowania tempa gry, doskonały przerzut na kilkadziesiąt metrów, wreszcie potężne uderzenie z dystansu. Wszystkie te cechy sprawiają, że Murawski to przykład idealnego defensywnego pomocnika. Takiego, o którym marzą wszyscy trenerzy. ? To jeden z moich ?wilczków? - mawia o nim szkoleniowiec Lecha Franciszek Smuda. ? Nie dość, że świetnie gra w piłkę to jeszcze przez cały mecz jest w nieustannym ruchu. Ale nie biega bez sensu, tylko z głową, dzięki temu sił starcza mu na pełne 90 minut - podkreśla popularny ?Franz?. A czasami na jeszcze więcej. Tak jak w pamiętnym meczu z Austrią Wiedeń o awans do fazy grupowej Pucharu UEFA. Lech prowadził pod koniec dogrywki 3:2, ale do awansu wciąż brakowało mu jednej bramki. Kiedy boiskowy zegar wskazywał 120 minutę po kolejnym rozpaczliwym ataku ?Kolejorza? piłka spadła pod nogi stojącego na 14 metrze Murawskiego. Po jego piekielnie silnym strzale futbolówka omal nie rozerwała siatki, wprawiając w euforię całą piłkarską Polskę. Włącznie z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, który tuż po meczu osobiście zadzwonił z gratulacjami do trenera Smudy. ? To był strzał rozpaczy, ale wiedziałem, gdzie uderzam. To najważniejszy gol w moim życiu ? mówił po meczu pomocnik Lecha. Chociaż gdy zapytać go o tamten moment kilka miesięcy później, skromnie spuszcza wzrok i mówi: - Po prostu wyszło.

I nic więcej, tylko zwykłe ?po prostu wyszło?. Bez koloryzowania i dorabiania ideologii. Na przykład, że dzięki tej bramce klub z Poznania już zarobił kilka milionów złotych, a może zarobić jeszcze więcej. Bo Murawski to nie tylko świetny piłkarz, ale i niezwykle skromny człowiek. Nie afiszuje się w mediach, nie odbiera telefonów od dziennikarzy, nie wywołuje skandali, nie głosi kontrowersyjnych sądów. Za niego ma przemawiać jego gra. Taki był zawsze. Kiedy występując w barwach Arki Gdynia (w tym klubie startował do wielkiej kariery, w sumie spędził w nim 5 lat) przestrzelił rzut karny w meczu z ŁKS nie spał przez trzy noce. Tak bardzo przeżywał niepowodzenie.

Za to dla dzieci i młodzieży zawsze znajdzie czas. Dlatego z wielka ochotą przystał na propozycję z spotkania z młodymi piłkarzami KS Olivia. Jego Lech już 12 stycznia rozpoczyna przygotowania do arcytrudnego dwumeczu z włoskim Udinese w 1/16 finału Pucharu UEFA. Zanim jednak w obroty weźmie go trener Smuda on podzieli się swoimi spostrzeżeniami i z pewnością przekaże swoim następcom kilka rad jak przebić się na sam szczyt. Jeszcze 10 lat temu Murawski, jako zawodnik MRKS (tego klubu jest wychowankiem), grał i trenował na boisku przy ul. Załogowej. Całkiem niedawno piłkarze KS Olivia (rocznik 95) dokładnie w tym samym miejscu pokonali w meczu ligowym Lechię Gdańsk. To musi działać na ich wyobraźnię.

Balkan

 

Udostępnij facebook twitter Whatsapp Drukuj Wyślij emailem

Urodził się w Malborku, ale gry w piłkę uczył się w Trójmieście. Teraz jest liderem najlepszej polskiej drużyny Lecha Poznań i podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski.

A tak niewiele brakowało aby w 1999 roku zakończył swoją przygodę ze sportem. Kiedy na treningi Gedanii, w której wówczas grał, przychodziło pięć osób tracił nadzieję na wielką karierę. Na szczęście nie zrezygnował i dziś jest jednym z najlepszych polskich piłkarzy. Żelazne płuca, świetny przegląd pola, umiejętność kontrolowania tempa gry, doskonały przerzut na kilkadziesiąt metrów, wreszcie potężne uderzenie z dystansu. Wszystkie te cechy sprawiają, że Murawski to przykład idealnego defensywnego pomocnika. Takiego, o którym marzą wszyscy trenerzy. ? To jeden z moich ?wilczków? – mawia o nim szkoleniowiec Lecha Franciszek Smuda. ? Nie dość, że świetnie gra w piłkę to jeszcze przez cały mecz jest w nieustannym ruchu. Ale nie biega bez sensu, tylko z głową, dzięki temu sił starcza mu na pełne 90 minut – podkreśla popularny ?Franz?. A czasami na jeszcze więcej. Tak jak w pamiętnym meczu z Austrią Wiedeń o awans do fazy grupowej Pucharu UEFA. Lech prowadził pod koniec dogrywki 3:2, ale do awansu wciąż brakowało mu jednej bramki. Kiedy boiskowy zegar wskazywał 120 minutę po kolejnym rozpaczliwym ataku ?Kolejorza? piłka spadła pod nogi stojącego na 14 metrze Murawskiego. Po jego piekielnie silnym strzale futbolówka omal nie rozerwała siatki, wprawiając w euforię całą piłkarską Polskę. Włącznie z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, który tuż po meczu osobiście zadzwonił z gratulacjami do trenera Smudy. ? To był strzał rozpaczy, ale wiedziałem, gdzie uderzam. To najważniejszy gol w moim życiu ? mówił po meczu pomocnik Lecha. Chociaż gdy zapytać go o tamten moment kilka miesięcy później, skromnie spuszcza wzrok i mówi: – Po prostu wyszło.

I nic więcej, tylko zwykłe ?po prostu wyszło?. Bez koloryzowania i dorabiania ideologii. Na przykład, że dzięki tej bramce klub z Poznania już zarobił kilka milionów złotych, a może zarobić jeszcze więcej. Bo Murawski to nie tylko świetny piłkarz, ale i niezwykle skromny człowiek. Nie afiszuje się w mediach, nie odbiera telefonów od dziennikarzy, nie wywołuje skandali, nie głosi kontrowersyjnych sądów. Za niego ma przemawiać jego gra. Taki był zawsze. Kiedy występując w barwach Arki Gdynia (w tym klubie startował do wielkiej kariery, w sumie spędził w nim 5 lat) przestrzelił rzut karny w meczu z ŁKS nie spał przez trzy noce. Tak bardzo przeżywał niepowodzenie.

Za to dla dzieci i młodzieży zawsze znajdzie czas. Dlatego z wielka ochotą przystał na propozycję z spotkania z młodymi piłkarzami KS Olivia. Jego Lech już 12 stycznia rozpoczyna przygotowania do arcytrudnego dwumeczu z włoskim Udinese w 1/16 finału Pucharu UEFA. Zanim jednak w obroty weźmie go trener Smuda on podzieli się swoimi spostrzeżeniami i z pewnością przekaże swoim następcom kilka rad jak przebić się na sam szczyt. Jeszcze 10 lat temu Murawski, jako zawodnik MRKS (tego klubu jest wychowankiem), grał i trenował na boisku przy ul. Załogowej. Całkiem niedawno piłkarze KS Olivia (rocznik 95) dokładnie w tym samym miejscu pokonali w meczu ligowym Lechię Gdańsk. To musi działać na ich wyobraźnię.

Balkan