W starej zajezdni bez zmian
Mimo ultimatum Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, niewiele się dzieje na terenie dawnej zajezdni tramwajów konnych u zbiegu ul. Pomorskiej i al. Grunwaldzkiej. Do sprawy powraca Gazeta Wyborcza.
Jedna z wieżyczek starej zajezdni
Po kilku miesiącach od głośnego oświadczenia konserwatora, budynki z czerwonej cegły na rogu ul. Pomorskiej i Grunwaldzkiej, pod nr. 535-537 nadal straszą wybitymi oknami (z niektórych wystają już krzaki), deskami zasłaniającymi co większe dziury i tabliczkami ostrzegawczymi: „Grozi zawaleniem”. – Są zmiany. Na gorsze – prycha z sarkazmem Jan Literski, jeden z mieszkańców dawnej zajezdni. – Właściciel zabrał kubły na śmieci i przestał je wywozić, zamknął bramę wjazdową – w międzyczasie i tak ktoś ją otworzył – wyciął krzaki i postawił płot z blachy, który kilka dni później się przewrócił. To tyle.
– Wezwaliśmy straż miejską, podobno właścicielowi będą wystawiać mandaty za te śmieci. Chcemy wynająć prawnika, żeby się tym zajął. Ludzie radzą sobie, jak mogą: sąsiad córce daje śmieci, żeby wywoziła. Ale – proszę spojrzeć – nikt tu pod płot nic nie wyrzuca – denerwuje się Mariola Woźniak, jedna z lokatorek. Bo wciąż jeszcze na posesji mieszka osiem rodzin. (…)
W końcu stan zajezdni zainteresował pomorskiego konserwatora zabytków. – Nie może być tak, że ktoś świadomie kupuje zabytek i tylko czeka na jego zawalenie. Dlatego postawiliśmy ultimatum: właściciel albo odpowiednio zabezpieczy zajezdnię, albo ją straci – mówi Marcin Tymiński, rzecznik pomorskiego konserwatora.
– Miesiąc dawno już minął? Dlaczego tak długo to trwa?
Tymiński: – Biurokracja, przeciągają się procedury. Ale na pewno już w tym tygodniu będziemy wiedzieć, co dalej.
Mimo kilkakrotnych prób nie udało nam się skontaktować z Krzysztofem Mielewczykiem (właściciel posesji).
Przeczytaj więcej na gazeta.pl
Jowita Kiwnik – Gazeta Wyborcza Trójmiasto
Mimo ultimatum Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, niewiele się dzieje na terenie dawnej zajezdni tramwajów konnych u zbiegu ul. Pomorskiej i al. Grunwaldzkiej. Do sprawy powraca Gazeta Wyborcza.
Jedna z wieżyczek starej zajezdni
Po kilku miesiącach od głośnego oświadczenia konserwatora, budynki z czerwonej cegły na rogu ul. Pomorskiej i Grunwaldzkiej, pod nr. 535-537 nadal straszą wybitymi oknami (z niektórych wystają już krzaki), deskami zasłaniającymi co większe dziury i tabliczkami ostrzegawczymi: „Grozi zawaleniem”. – Są zmiany. Na gorsze – prycha z sarkazmem Jan Literski, jeden z mieszkańców dawnej zajezdni. – Właściciel zabrał kubły na śmieci i przestał je wywozić, zamknął bramę wjazdową – w międzyczasie i tak ktoś ją otworzył – wyciął krzaki i postawił płot z blachy, który kilka dni później się przewrócił. To tyle.
– Wezwaliśmy straż miejską, podobno właścicielowi będą wystawiać mandaty za te śmieci. Chcemy wynająć prawnika, żeby się tym zajął. Ludzie radzą sobie, jak mogą: sąsiad córce daje śmieci, żeby wywoziła. Ale – proszę spojrzeć – nikt tu pod płot nic nie wyrzuca – denerwuje się Mariola Woźniak, jedna z lokatorek. Bo wciąż jeszcze na posesji mieszka osiem rodzin. (…)
W końcu stan zajezdni zainteresował pomorskiego konserwatora zabytków. – Nie może być tak, że ktoś świadomie kupuje zabytek i tylko czeka na jego zawalenie. Dlatego postawiliśmy ultimatum: właściciel albo odpowiednio zabezpieczy zajezdnię, albo ją straci – mówi Marcin Tymiński, rzecznik pomorskiego konserwatora.
– Miesiąc dawno już minął? Dlaczego tak długo to trwa?
Tymiński: – Biurokracja, przeciągają się procedury. Ale na pewno już w tym tygodniu będziemy wiedzieć, co dalej.
Mimo kilkakrotnych prób nie udało nam się skontaktować z Krzysztofem Mielewczykiem (właściciel posesji).
Przeczytaj więcej na gazeta.pl
Jowita Kiwnik – Gazeta Wyborcza Trójmiasto