Reklama

W starej zajezdni bez zmian

Mimo ultimatum Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, niewiele się dzieje na terenie dawnej zajezdni tramwajów konnych u zbiegu ul. Pomorskiej i al. Grunwaldzkiej. Do sprawy powraca Gazeta Wyborcza.

fot.: Tomasz Strug

Jedna z wieżyczek starej zajezdni

Po kilku miesiącach od głośnego oświadczenia konserwatora, budynki z czerwonej cegły na rogu ul. Pomorskiej i Grunwaldzkiej, pod nr. 535-537 nadal straszą wybitymi oknami (z niektórych wystają już krzaki), deskami zasłaniającymi co większe dziury i tabliczkami ostrzegawczymi: „Grozi zawaleniem”. – Są zmiany. Na gorsze – prycha z sarkazmem Jan Literski, jeden z mieszkańców dawnej zajezdni. – Właściciel zabrał kubły na śmieci i przestał je wywozić, zamknął bramę wjazdową – w międzyczasie i tak ktoś ją otworzył – wyciął krzaki i postawił płot z blachy, który kilka dni później się przewrócił. To tyle.

Wezwaliśmy straż miejską, podobno właścicielowi będą wystawiać mandaty za te śmieci. Chcemy wynająć prawnika, żeby się tym zajął. Ludzie radzą sobie, jak mogą: sąsiad córce daje śmieci, żeby wywoziła. Ale – proszę spojrzeć – nikt tu pod płot nic nie wyrzuca – denerwuje się Mariola Woźniak, jedna z lokatorek. Bo wciąż jeszcze na posesji mieszka osiem rodzin. (…)

W końcu stan zajezdni zainteresował pomorskiego konserwatora zabytków. – Nie może być tak, że ktoś świadomie kupuje zabytek i tylko czeka na jego zawalenie. Dlatego postawiliśmy ultimatum: właściciel albo odpowiednio zabezpieczy zajezdnię, albo ją straci – mówi Marcin Tymiński, rzecznik pomorskiego konserwatora.

Miesiąc dawno już minął? Dlaczego tak długo to trwa?

Tymiński: – Biurokracja, przeciągają się procedury. Ale na pewno już w tym tygodniu będziemy wiedzieć, co dalej.

Mimo kilkakrotnych prób nie udało nam się skontaktować z Krzysztofem Mielewczykiem (właściciel posesji).

Przeczytaj więcej na gazeta.pl

Jowita Kiwnik – Gazeta Wyborcza Trójmiasto

Mimo ultimatum Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, niewiele się dzieje na terenie dawnej zajezdni tramwajów konnych u zbiegu ul. Pomorskiej i al. Grunwaldzkiej. Do sprawy powraca Gazeta Wyborcza.

fot.: Tomasz Strug

Jedna z wieżyczek starej zajezdni

Po kilku miesiącach od głośnego oświadczenia konserwatora, budynki z czerwonej cegły na rogu ul. Pomorskiej i Grunwaldzkiej, pod nr. 535-537 nadal straszą wybitymi oknami (z niektórych wystają już krzaki), deskami zasłaniającymi co większe dziury i tabliczkami ostrzegawczymi: "Grozi zawaleniem". - Są zmiany. Na gorsze - prycha z sarkazmem Jan Literski, jeden z mieszkańców dawnej zajezdni. - Właściciel zabrał kubły na śmieci i przestał je wywozić, zamknął bramę wjazdową - w międzyczasie i tak ktoś ją otworzył - wyciął krzaki i postawił płot z blachy, który kilka dni później się przewrócił. To tyle.

- Wezwaliśmy straż miejską, podobno właścicielowi będą wystawiać mandaty za te śmieci. Chcemy wynająć prawnika, żeby się tym zajął. Ludzie radzą sobie, jak mogą: sąsiad córce daje śmieci, żeby wywoziła. Ale - proszę spojrzeć - nikt tu pod płot nic nie wyrzuca - denerwuje się Mariola Woźniak, jedna z lokatorek. Bo wciąż jeszcze na posesji mieszka osiem rodzin. (...)

W końcu stan zajezdni zainteresował pomorskiego konserwatora zabytków. - Nie może być tak, że ktoś świadomie kupuje zabytek i tylko czeka na jego zawalenie. Dlatego postawiliśmy ultimatum: właściciel albo odpowiednio zabezpieczy zajezdnię, albo ją straci - mówi Marcin Tymiński, rzecznik pomorskiego konserwatora.

- Miesiąc dawno już minął? Dlaczego tak długo to trwa?

Tymiński: - Biurokracja, przeciągają się procedury. Ale na pewno już w tym tygodniu będziemy wiedzieć, co dalej.

Mimo kilkakrotnych prób nie udało nam się skontaktować z Krzysztofem Mielewczykiem (właściciel posesji).

Przeczytaj więcej na gazeta.pl

Jowita Kiwnik - Gazeta Wyborcza Trójmiasto

|

Mimo ultimatum Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, niewiele się dzieje na terenie dawnej zajezdni tramwajów konnych u zbiegu ul. Pomorskiej i al. Grunwaldzkiej. Do sprawy powraca Gazeta Wyborcza.

fot.: Tomasz Strug

Jedna z wieżyczek starej zajezdni

Po kilku miesiącach od głośnego oświadczenia konserwatora, budynki z czerwonej cegły na rogu ul. Pomorskiej i Grunwaldzkiej, pod nr. 535-537 nadal straszą wybitymi oknami (z niektórych wystają już krzaki), deskami zasłaniającymi co większe dziury i tabliczkami ostrzegawczymi: "Grozi zawaleniem". - Są zmiany. Na gorsze - prycha z sarkazmem Jan Literski, jeden z mieszkańców dawnej zajezdni. - Właściciel zabrał kubły na śmieci i przestał je wywozić, zamknął bramę wjazdową - w międzyczasie i tak ktoś ją otworzył - wyciął krzaki i postawił płot z blachy, który kilka dni później się przewrócił. To tyle.

- Wezwaliśmy straż miejską, podobno właścicielowi będą wystawiać mandaty za te śmieci. Chcemy wynająć prawnika, żeby się tym zajął. Ludzie radzą sobie, jak mogą: sąsiad córce daje śmieci, żeby wywoziła. Ale - proszę spojrzeć - nikt tu pod płot nic nie wyrzuca - denerwuje się Mariola Woźniak, jedna z lokatorek. Bo wciąż jeszcze na posesji mieszka osiem rodzin. (...)

W końcu stan zajezdni zainteresował pomorskiego konserwatora zabytków. - Nie może być tak, że ktoś świadomie kupuje zabytek i tylko czeka na jego zawalenie. Dlatego postawiliśmy ultimatum: właściciel albo odpowiednio zabezpieczy zajezdnię, albo ją straci - mówi Marcin Tymiński, rzecznik pomorskiego konserwatora.

- Miesiąc dawno już minął? Dlaczego tak długo to trwa?

Tymiński: - Biurokracja, przeciągają się procedury. Ale na pewno już w tym tygodniu będziemy wiedzieć, co dalej.

Mimo kilkakrotnych prób nie udało nam się skontaktować z Krzysztofem Mielewczykiem (właściciel posesji).

Przeczytaj więcej na gazeta.pl

Jowita Kiwnik - Gazeta Wyborcza Trójmiasto

Udostępnij facebook twitter Whatsapp Drukuj Wyślij emailem

Mimo ultimatum Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, niewiele się dzieje na terenie dawnej zajezdni tramwajów konnych u zbiegu ul. Pomorskiej i al. Grunwaldzkiej. Do sprawy powraca Gazeta Wyborcza.

fot.: Tomasz Strug

Jedna z wieżyczek starej zajezdni

Po kilku miesiącach od głośnego oświadczenia konserwatora, budynki z czerwonej cegły na rogu ul. Pomorskiej i Grunwaldzkiej, pod nr. 535-537 nadal straszą wybitymi oknami (z niektórych wystają już krzaki), deskami zasłaniającymi co większe dziury i tabliczkami ostrzegawczymi: „Grozi zawaleniem”. – Są zmiany. Na gorsze – prycha z sarkazmem Jan Literski, jeden z mieszkańców dawnej zajezdni. – Właściciel zabrał kubły na śmieci i przestał je wywozić, zamknął bramę wjazdową – w międzyczasie i tak ktoś ją otworzył – wyciął krzaki i postawił płot z blachy, który kilka dni później się przewrócił. To tyle.

Wezwaliśmy straż miejską, podobno właścicielowi będą wystawiać mandaty za te śmieci. Chcemy wynająć prawnika, żeby się tym zajął. Ludzie radzą sobie, jak mogą: sąsiad córce daje śmieci, żeby wywoziła. Ale – proszę spojrzeć – nikt tu pod płot nic nie wyrzuca – denerwuje się Mariola Woźniak, jedna z lokatorek. Bo wciąż jeszcze na posesji mieszka osiem rodzin. (…)

W końcu stan zajezdni zainteresował pomorskiego konserwatora zabytków. – Nie może być tak, że ktoś świadomie kupuje zabytek i tylko czeka na jego zawalenie. Dlatego postawiliśmy ultimatum: właściciel albo odpowiednio zabezpieczy zajezdnię, albo ją straci – mówi Marcin Tymiński, rzecznik pomorskiego konserwatora.

Miesiąc dawno już minął? Dlaczego tak długo to trwa?

Tymiński: – Biurokracja, przeciągają się procedury. Ale na pewno już w tym tygodniu będziemy wiedzieć, co dalej.

Mimo kilkakrotnych prób nie udało nam się skontaktować z Krzysztofem Mielewczykiem (właściciel posesji).

Przeczytaj więcej na gazeta.pl

Jowita Kiwnik – Gazeta Wyborcza Trójmiasto