Reklama

Światełko w tunelu – Wiadomości z Paszczyny

Święto Zmarłych. Dzień Zaduszny. Z dzieciństwa pamiętam zapalanie zniczy na opuszczonych grobach. Najczęściej na cmentarzu przy Oliwskiej Bramie. Groby Tatarów, pilotów brytyjskich z czasów wojny. Cmentarz Francuski. Nieduże płaskie, gliniane znicze. Parafina i duży kont. Zapałki sztormowe. Wieczorem piękny efekt, ale i specyficzny zapach palonych zniczy. Na grobach skromnie, ale uroczyście.

Światełko w tunelu – Wiadomości z Paszczyny
fot. Dariusz Podbereski
Udostępnij facebook twitter Whatsapp Drukuj Wyślij emailem

Cmentarz w Gdańsku Oliwie. Niedzielne południe na tydzień przed świętem. Porządki na grobach.

Baśka, mówię ci, że to nie tutaj.

Gość z ryżową szczotką na dwumetrowym kiju do Baśki objuczonej wielkimi chryzantemami i worem zniczy. Kilkanaście minut krążą po okolicy i znikają. Może to nawet nie ten cmentarz.

Pan w gumowcach do kolan myje wielki granit. Płynami, wodą. Obficie. Wszystko wokół tonie w bagnie.

Idą ludzie z prezentami

Kwadratowe, okrągłe, kuliste. W kształcie kapliczki, kuli dyskotekowej, a nawet świątyni opatrzności. Z Jezuskiem, Maryjką, różą lub innym kwiatem. Rżnięte w szkle lub naklejane. Palące się kilka godzin, kilkanaście, kilkadziesiąt i nawet miesiące. Z płomieniem stałym lub pełgającym. Na zapałki lub baterie. Do pilota, paluszki, R 20 lub płaskie. Rewia mody dla szczęśliwców, czyli tych, którzy to przynieśli. Bo ci pod ziemią widzą od dołu tylko nalepkę z nazwą producenta.

Wielkie donice z wymyślnymi kwiatami. Po kilka, a nawet kilkanaście na płycie. Ustawiający wymyślne dekoracje zerkają ukradkiem czy sąsiedzi widzą. Bo przecież próżność musi być zaspokojona. A może to wyrzuty sumienia za traktowanie rodziców czy dziadków za ich życia.

Wieczorem będzie jasno, ale inaczej. Nie ma takiego zapachu. Wiele starych grobów bez zniczy. Przecież to tylko kilka złotych, a tyle już wywaliliście kasy. Obok rodziców grób pana urodzonego w Wilnie. Na skromnym pomniku z lastriko wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej. Jeszcze przed kilku laty spotykaliśmy jego syna. Teraz już nikt nie zagląda. Sąsiad rodziców z cmentarza i w pewnym sensie sąsiad z urodzenia. Bo Wilniuki przecież. Jesteśmy na cmentarzu średnio co drugi miesiąc i zawsze zapalamy znicz u sąsiada. Teraz też zapaliliśmy, chociaż wokół tych zaniedbanych grobów przybywa.

Zastanawiam się jak trudno jest zajrzeć do sąsiada. W kilka minut sprzątnąć liście z jego grobu, przetrzeć pomnik. Kilka minut. Tak jak kilka złotych za znicz. Nie znaliście go? No i co z tego. Jest sąsiadem. Wasz pomnik próżności przypomina dom Gargamela, a obok taka skromna, stara chałupka. Kasa to nie wszystko. Nawet po śmierci.

Małe światełko pamięci o innych niech was chociaż raz w roku poruszy.

Na zdjęciu wileńska Rossa w dniu 1 listopada. Akcja zapalania zniczy organizowana przez stowarzyszenie ratowania cmentarza. Pozytywnym zaskoczeniem były tłumy Litwinów, którzy przyszli całymi rodzinami i też zapalali przyniesione przez siebie znicze. Zwykłe, proste, bez cudów. Rodzice podawali dzieciom znicze, a te ustawiały i zapalały je na opuszczonych grobach. Przypomnienie cmentarza Garnizonowego z dzieciństwa. Jakaś kontynuacja tradycji. Szacunek.

Korespondent Łoś

Ostatnia edycja: 29 października, 2025 o 10:10