Ubywa nam mieszkańców
Ubywa mieszkańców Oliwy, VII Dworu, Strzyży, Wrzeszcza i wielu innych, centralnych dzielnic Gdańska. Gdzie oni się podziali? O tym artykuł Piotra Dwojackiego.
Zestawienie liczby mieszkańców w dzielnicach posiadających swoje rady. Ilość mieszkańców ma przełożenie na budżety Rad Dzielnic i Osiedli w Gdańsku
2,8 miliona ludzi – włodarze i rady miast aglomeracji trójmiejskiej dla tylu właśnie osób zarezerwowały tereny pod rozwój budownictwa (Trójmiasto liczy sobie poniżej 0,75 mln). A według prognoz GUS ludność Gdańska będzie maleć – w ciągu najbliższych kilkunastu lat nawet o 20 tys. mieszkańców. Dodam, że ponad 100 tys. obecnych gdańszczan mieszka w miejscach, które do 1973 roku („za Gierka”) w Gdańsku jeszcze nie były. Ale już są.
W roku 2013 liczba mieszkańców Gdańska w zasadzie się nie zmieniła. Od 2010 zasilaliśmy bardzo konkretne dzielnice (dane w procentach):
W pozostałych dzielnicach liczba mieszkańców w ostatnich latach spada. Jak to wyglądało od początku tysiąclecia? Ano – też się przemieszczaliśmy. Grafiki można powiększyć, ale jeśli komuś się nie chce, to na ciemnoniebiesko zaznaczono te dzielnice, które straciły 15 lub więcej procent mieszkańców.
Trend mamy zatem od lat i nic nie wskazuje na jego powstrzymanie. Co więcej, aktualne władze sprzyjają utrzymaniu migracji na obrzeża Gdańska. I władze państwowe (przyjęte z inicjatywy rządu przepisy o wspieraniu nowego budownictwa na przedmieściach – tzw. program „Deweloper na swoim” albo „Mieszkania dla deweloperów”), jak i wybrane przez nas władze miejskie – prezydent i radni Gdańska (plany zagospodarowania przestrzennego).
Jak Gdańsk jest przygotowany na ten trend? Widzimy: rosnące dzielnice wyposażone są w pełną infrastrukturę, przedszkola, szkoły, chętnie lokują się tam przedsiębiorstwa (żeby do pracy nie było daleko), każda z dzielnic jest rozsądnie zaplanowana. Centra Kokoszek, Jasienia, Osowej czy Ujeściska są ładne i życzliwe mieszkańcom. Można w nich nie tylko spotkać się w licznych klubach i kafejkach, ale i załatwić wszystkie sprawy urzędowe…
Bredzę?
Cóż. To nie ja planowałem zasady, na których ma się rozwijać Gdańsk.
Ubywa mieszkańców Oliwy, VII Dworu, Strzyży, Wrzeszcza i wielu innych, centralnych dzielnic Gdańska. Gdzie oni się podziali? O tym artykuł Piotra Dwojackiego.
Zestawienie liczby mieszkańców w dzielnicach posiadających swoje rady. Ilość mieszkańców ma przełożenie na budżety Rad Dzielnic i Osiedli w Gdańsku
2,8 miliona ludzi – włodarze i rady miast aglomeracji trójmiejskiej dla tylu właśnie osób zarezerwowały tereny pod rozwój budownictwa (Trójmiasto liczy sobie poniżej 0,75 mln). A według prognoz GUS ludność Gdańska będzie maleć – w ciągu najbliższych kilkunastu lat nawet o 20 tys. mieszkańców. Dodam, że ponad 100 tys. obecnych gdańszczan mieszka w miejscach, które do 1973 roku („za Gierka”) w Gdańsku jeszcze nie były. Ale już są.
W roku 2013 liczba mieszkańców Gdańska w zasadzie się nie zmieniła. Od 2010 zasilaliśmy bardzo konkretne dzielnice (dane w procentach):
W pozostałych dzielnicach liczba mieszkańców w ostatnich latach spada. Jak to wyglądało od początku tysiąclecia? Ano – też się przemieszczaliśmy. Grafiki można powiększyć, ale jeśli komuś się nie chce, to na ciemnoniebiesko zaznaczono te dzielnice, które straciły 15 lub więcej procent mieszkańców.
Trend mamy zatem od lat i nic nie wskazuje na jego powstrzymanie. Co więcej, aktualne władze sprzyjają utrzymaniu migracji na obrzeża Gdańska. I władze państwowe (przyjęte z inicjatywy rządu przepisy o wspieraniu nowego budownictwa na przedmieściach – tzw. program „Deweloper na swoim” albo „Mieszkania dla deweloperów”), jak i wybrane przez nas władze miejskie – prezydent i radni Gdańska (plany zagospodarowania przestrzennego).
Jak Gdańsk jest przygotowany na ten trend? Widzimy: rosnące dzielnice wyposażone są w pełną infrastrukturę, przedszkola, szkoły, chętnie lokują się tam przedsiębiorstwa (żeby do pracy nie było daleko), każda z dzielnic jest rozsądnie zaplanowana. Centra Kokoszek, Jasienia, Osowej czy Ujeściska są ładne i życzliwe mieszkańcom. Można w nich nie tylko spotkać się w licznych klubach i kafejkach, ale i załatwić wszystkie sprawy urzędowe…
Bredzę?
Cóż. To nie ja planowałem zasady, na których ma się rozwijać Gdańsk.