Wiadomości z Paszczyny – Al i Ala jadą do Babadag
Wróciłem do Stasiuka po kilku latach. Kolejny raz czytam „Jadąc do Babadag” i zachwycam się. Podróżą, obserwacjami, spotkaniami z ludźmi, rozmowami. Mój kawałek świata, moje klimaty.
Jakiś czas temu w wywiadzie Stasiuk powiedział, że coraz mniej opisów przyrody i czy krajobrazu ma w swoich książkach.
Kogo to interesuje, powiedział.
Jadę tramwajem na Chełm. Wszyscy w komórkach z dwoma wyjątkami. Starszy pan patrzy w okno i na końcu tramwaju świat za oknem obserwuje pies siedzący na kolanach dziewczyny. Lepszy świat wirtualny widocznie.
Od września na dworcu w Wilnie zamykają wszystkie kasy biletowe. Bilety tylko przez internet albo w automacie płatne kartą. Zresztą już teraz na tym dworcu nie wysikasz się jak nie masz karty. A jak tej karty nie masz? Tak po prostu. Bo przecież obowiązku posiadania nie ma.
Starsi ludzie często przymuszeni z zainstalowanymi przez pana z banku blikami i innymi cudami tracą rozeznanie i kasę. Nie każdy radzi sobie z kupnem biletu za pomocą komórki w gdańskim autobusie. Kilka razy byłem świadkiem.
W Rossmannie taniej z apką. Starszy pan nie wiedział co to apka, chciał kupić taniej. Pani z kasy tłumaczy i mówi, że może mu zainstalować. Pan wyciąga starą komórkę. Niestety. Na nową go nie stać, więc kupuje wszystko drożej. Kasy automatyczne w marketach też wieszają się i ciągłego doglądania wymagają. A prawdziwa tylko jedna. No i słynni Al z Alą. Dogadaj się z tymi sztucznymi tworami zgłaszając usterkę albo jakiś problem.
Pierwsze skojarzenia? Utyskiwania starego dziada, hamulcowego, który nie idzie z postępem.
Może. Ale z drugiej strony wykluczamy z życia całkiem poważną część społeczeństwa. Nie ma obowiązku posiadania komórek i kart bankowych. Narzekamy na to, że zanika komunikacja między ludźmi, że ze sobą nie rozmawiają. Nie będą. Bo z panią w kasie już nie pogadasz, z fachowcem przez telefon też nie. Masz brać towar, bez gadania płacić w automacie i wyp…ć ze sklepu. Następny proszę, to Al z głośników miłym głosem.
Zapierniczamy z tym całym barachłem tak szybko, że aż po drodze gubimy kapcie.
Lecą reklamy elektrycznych aut, które nawet 500 kilometrów na jednym ładowaniu pojadą. Do mojego Sanoka jest ponad 700. Nie wywala to spalin, ale do produkcji, ładowania oraz utylizacji pół świata angażuje.
Gdzieś się zatraciliśmy
Staramy się być na maksa nowocześni, ale przy okazji wywalamy do kosza część rzeczy, które były bardzo dobre. Bo nie pasują do współczesnego wizerunku.
Przed kilkoma dniami jeden z kabareciarzy opowiadał, jak to stworzono portal internetowy dla bezdomnych. Żeby nie musieli wychodzić z domu jak chcą załatwić sprawę.
W tym kierunku poszliśmy. Obawiam się, że odwrotu już nie ma.
Nie wiem jak wy, ale ja wracam do Babadag.
Korespondent Łoś
Fotografie z archiwum autora
Ostatnia edycja: 10 sierpnia, 2024 o 23:12