Reklama

Wiadomości z Paszczyny – Oddajcie nam Wilno!

To nie hasło odwetowców. To tekst pełen oburzenia na decyzję władz Gdańska.

Tablica ustawiona przed wjazdem na dawny dworzec Kłodno w Gdańsku
Udostępnij facebook twitter Whatsapp Drukuj Wyślij emailem

Nieistniejąca już stacja kolejowa Gdańsk Południe. Tu po wojnie dojeżdżały transporty repatriantów ze wschodnich rubieży. Około 40 tysięcy osób (w tym moi rodzice) dotarło do Gdańska i ci ludzie stanowili główną siłę odbudowy miasta. Budowali swoją nową Małą Ojczyznę, tęskniąc za utraconą. Rodzice nieżyjącego prezydenta Pawła Adamowicza i prezydentów Młynarczyka oraz Starościaka.

Profesorowie Uniwersytetu Batorego w Wilnie budowali przyszłą Akademię Medyczną. Wśród studentów znaczną część stanowili Wilnianie. Kto nie znał prof. Kieturakisa czy prof. Makarewicza. Dziadek prof. Januszajtisa był prawdziwym Litwinem.

Kilka dni temu odsłonięto skwer imienia księdza Bogdanowicza, wieloletniego proboszcza Bazyliki Mariackiej. Też od nas był. Krótko mieszkał w Gdańsku Tadeusz Konwicki, sąsiad mojej mamy z Kolonii Wileńskiej.

Dom dziadków Konwickiego w Kolonii Wileńskiej. Tu mieszkał do czasu wyjazdu do Polski.

Zasługi Wilnian są niepodważalne. Często mówiło się nawet, że niepokorne miasto Gdańsk istnieje dzięki niepokornymi Wilniukom.

Jakiś czas temu, między innymi, za sprawą Pawła Adamowicza w jeden z wrześniowych weekendów spotykaliśmy się na Targu Węglowym. Dni Wilna w Gdańsku. Trzy dni koncertów, spotkań kulturalnych, kuchni litewskiej i stoisk z różnościami. To za sprawą naszych gości z Wilna.

Można było posłuchać pięknego zaśpiewu, zjeść oryginalnego cepelina, wypić kieliszek Trzech Dziewiątek. Na trawienie. To były biesiady pełne wspomnień i opowieści. Także tych, którzy w kolejnym pokoleniu poznali Wilno i pokochali jak kochali je rodzice.

Przychodzili starzy Wilniucy, ale też ich dzieci, które z wiekiem chwyciły bakcyla miasta, od którego nigdy nie można odjechać. Tak pisał Czesław Miłosz.

Tablica pamiątkowa na ścianie wileńskiego Gimnazjum do którego chodził Czesław Miłosz

Po śmierci Adamowicza ktoś zaczął gmerać przy imprezie. Znaleziono innych organizatorów, inne miejsce. Nikt się środowisk nie pytał. Ktoś w urzędzie wiedział lepiej.

Teraz pojawił się kolejny pomysł na Święto Wilna i Wilniuków. Tych zasłużonych dla miasta. Będą mieli imprezę w ramach Jarmarku Dominikańskiego. Jedną z wielu jarmarcznych. Zginą w tłumie. O ile w ogóle przyjdą, odnajdą imprezę, czy będą w wakacje w Gdańsku. Bo jarmark to typowa impreza dla turystów i mieszkańcy najczęściej uciekają z miasta w tym czasie. A turystów interesuje piwo, golonka, kiełbaski czy bigos.

Święto Wilna było Świętem. Rodzajem docenienia ludzi, którzy miasto stawiali na nogi. Możliwością spotkania się, porozmawiania. Było osobną imprezą. Samą w sobie. Nie jedną z wielu w jarmarcznym tłumie.

Kto wpadł na tak dziki pomysł? Pewnie ktoś, kto ma patent na kumulację imprez. Powstanie uliczka Litewska lub Wileńska i będzie można pochwalić się kolejnym pomysłem na jarmark. Brak komuś serca. Nikt (kto?) nie rozmawia ze środowiskiem i nie rozumie idei imprezy. Słyszę, że niefortunna lokalizacja to podwórko City Forum. Ale to decyzją miasta przeniesiono tam imprezę z Targu Węglowego.

Zawsze chwaliłem Gdańsk za tramwaje z nazwiskami ważnych gdańszczan. Nie tylko Polaków. Za wielokulturowość i pamięć o tych, którzy budowali dobrobyt tego miasta. Teraz ci najważniejsi, powojenni zostają zdegradowani do roli jarmarcznych atrakcji.

A my tak po prostu kochaliśmy naszych gości. Czekaliśmy cały rok, żeby powiedzieć Laba Diena, czy Dzień Dobry. To była nasza impreza.

Przykro mi, a właściwie wściekły jestem. Na decydentów.

Korespondent Łoś

Grób moich rodziców w Oliwie. Na Rossie na jednym z grobów jest tabliczka, że reszta rodziny pochowana jest w Gdańsku – Oliwie.

Ostatnia edycja: 18 maja, 2023 o 22:00