Wilka Krzyżanowskiego, czyli spóźniona szkoła historii
Nie pamiętam, w którym dokładnie roku, kiedy ufundowany przez Unesco gmach IX Liceum przy Bażyńskiego zamieniono na rektorat uniwersytetu, szkołę numer 44 zlikwidowano, w jej miejsce lokując słynną ?dziewiątkę”. Słynną, bo z niej – podobnie jak z ?jedynki” w Gdańsku – największy procent maturzystów dostawał się na studia wyższe. Szkołę położoną przy ul. Wilka Krzyżanowskiego, w najnowszym numerze czasopisma ?30 dni?, wspomina Paweł Huelle.
Chodziłem do szkoty numer 66 przy ulicy Marcelego Nowotki, która dzisiaj nosi imię Wilka Krzyżanowskiego. Znajdowała się w prawym skrzydle pedagogicznego kombinatu. W lewym też była szkoła podstawowa, z numerem 44. Wspólny był dziedziniec, sala gimnastyczna oraz boisko, którego odwieczny piach parę lat temu dopiero zastąpiła specjalna nawierzchnia dla ?orlików”. Jedna ulica, moja szkoła podstawowa w dzielnicy nazywanej już dzisiaj powszechnie Strzyżą i te dwie, tak skrajnie odmienne biografie Polaków patronów tej ulicy – to jest to, o czym myślę zawsze, kiedy przemykam samochodem Chrzanowskiego do Oliwy, patrząc na grających w piłkę chłopaków i ciężki, solidny szkolny gmach, a właściwie jego lewe skrzydło, z nieużywanym już od lat przeciwlotniczym schronem. Rzecz godna dobrego scenariusza filmowego: losy obu patronów ulicy widziane równolegle, choć – rzecz jasna nie równoważnie.
Pawet Huelle
Więcej w numerze 3 (107) czasopisma ?30 dni?
Nie pamiętam, w którym dokładnie roku, kiedy ufundowany przez Unesco gmach IX Liceum przy Bażyńskiego zamieniono na rektorat uniwersytetu, szkołę numer 44 zlikwidowano, w jej miejsce lokując słynną ?dziewiątkę”. Słynną, bo z niej – podobnie jak z ?jedynki” w Gdańsku – największy procent maturzystów dostawał się na studia wyższe. Szkołę położoną przy ul. Wilka Krzyżanowskiego, w najnowszym numerze czasopisma ?30 dni?, wspomina Paweł Huelle.
Chodziłem do szkoty numer 66 przy ulicy Marcelego Nowotki, która dzisiaj nosi imię Wilka Krzyżanowskiego. Znajdowała się w prawym skrzydle pedagogicznego kombinatu. W lewym też była szkoła podstawowa, z numerem 44. Wspólny był dziedziniec, sala gimnastyczna oraz boisko, którego odwieczny piach parę lat temu dopiero zastąpiła specjalna nawierzchnia dla ?orlików”. Jedna ulica, moja szkoła podstawowa w dzielnicy nazywanej już dzisiaj powszechnie Strzyżą i te dwie, tak skrajnie odmienne biografie Polaków patronów tej ulicy – to jest to, o czym myślę zawsze, kiedy przemykam samochodem Chrzanowskiego do Oliwy, patrząc na grających w piłkę chłopaków i ciężki, solidny szkolny gmach, a właściwie jego lewe skrzydło, z nieużywanym już od lat przeciwlotniczym schronem. Rzecz godna dobrego scenariusza filmowego: losy obu patronów ulicy widziane równolegle, choć – rzecz jasna nie równoważnie.
Pawet Huelle
Więcej w numerze 3 (107) czasopisma ?30 dni?