Reklama

Potop oliwski

W poniedziałek, 1 czerwca 1998 roku nad Gdańskiem przeszło potężne oberwanie chmury. Największa straty odnotowano w Oliwie. To były zapewne jeden z pierwszych deszczy nawalnych do jakich musieliśmy się przyzwyczajać w trójmieście w kolejnych dekadach.

Potop oliwski
Udostępnij facebook twitter Whatsapp Drukuj Wyślij emailem

Zalane ulice i samochody, zakłócenia w kursowaniu komunikacji miejskiej, odcięcie od telewizji kablowej setek tysięcy mieszkańców trójmiasta. Dwugodzinna ulewa wyrządziła potężne straty. Najgorsze było 20 minut, w trakcie których na metr kwadratowy w Oliwie spadło 200 mm wody

Woda wypływająca z siłą górskiej rzeki lasu Oliwskiego czyniła po drodze spustoszenie.

Następnego dnia Dziennik Bałtycki donosił, że doszło do zalania sali gimnastycznej Akademii Wychowania Fizycznego oraz Szkoły Podstawowej nr 23. Woda zalała tam szatnie i najniżej położone sale lekcyjne – wszystkich uczniów zwolniono do domu.

Wymowny był tytuł na pierwszej stronie Dziennika Bałtyckiego – „Potop”. Na zdjęciu al. Grunwaldzka w Oliwie. Źródło:Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Josepha Conrada Korzeniowskiego w Gdańsku

Podmyciu uległo kilkaset nagrobków na sąsiednim Cmentarzu Oliwskim. Niektóre groby pozapadały się nawet o pół metra.  W zalanych przejściach podziemnych na stacjach SKM Żabianka oraz Przymorze naruszona została instalacja elektryczna i stojąca tam woda była pod napięciem. Policjanci pilnowali, aby nikt tam nie wchodził. Ulewa uszkodziła silniki w 13 tramwajach.

Z żywiołem w Oliwie, na Przymorzu i Żabiance walczyły wszystkie jednostki gdańskiej straży pożarnej, która interweniowała aż 52 razy. Do ewentualnego gaszenia pożarów czy innych akcji w odwodzie pozostawiony tylko dwa zastępy strażaków. Reszta walczyła ze skutkami ulewy.

Bez telewizji

Skutki ulewy na swoich telewizorach zobaczyli niemal wszyscy widzowie w trójmieście. A w zasadzie … to nie zobaczyli.

Jak relacjonowała następnego dnia Gazeta Wyborcza,  woda zalała stację czołową i urządzenia nadawcze Polskiej Telewizji Kablowej. Do największej awarii w historii tej firmy zostali ściągnięci wszyscy inżynierowie PTK z całej Polski.

Wcześniej nikt nie przewidział takiego deszczu oraz tego, że woda niczym wodospad będzie spływać ze skarpy przy ul. Czyżewskiego do dwóch budynków biurowych należących do Telewizji Polskiej – Czyżewskiego 38 i 40.

Ten drugi budynek wynajmowała na swoją gdańska siedzibę Polska Telewizja Kablowa (obecnie UPC). Jej wielkie anteny odbiorcze stały za budynkiem na terenie TVP. Natomiast cała elektronika i urządzenia nadawcze znajdowały się w piwnicy biurowca z lat 80 XX wieku.

I to stało się brzemienne w skutkach. Piwnica została zalana a urządzenia nadawały się już tylko na złom. PTK miała wtedy w trójmieście 101 632 abonentów. Oznaczało to, że kilkaset tysięcy osób było odciętych od telewizji i radia odbieranego za pośrednictwem kablówki.

Gdy woda wtargnęła do piwnicy przy Czyżewskiego 40, znajdowały się w niej cztery osoby. Ich życie przez moment było w zagrożeniu. W ostatnich chwili odcięto główne zasilanie stacji czołowej.

W kolejnych dniach przywracano telewizję kolejnym abonentom dzięki prowizorycznym stacjom czołowym. PTK swoje straty oszacowała nawet na milion dolarów.

Przyczyny potopu

25 lat temu nie mówiono jeszcze w Polsce o zmianach klimatycznych oraz skutkach zabetonowywania tzw. „górnego tarasu” miasta.

Winę na skutki ulewy zrzucano na niewydolną kanalizację deszczową, pamiętającą często czasy Wolnego Miasta Gdańska. Okolicznością niesprzyjająca miał być również deszcz sprzed kilku dni. Z tego powodu ziemia miała być jeszcze nasiąknięta wodą.

Kanały sprzed 50-60 lat maja zbyt małe średnice, nie przystosowane do odbioru 2 cm deszczu spadającego w 20 minut. Poza tym w Gdańsku od kilku lat podnosi się poziom wód gruntowych, co obniża chłonność gleby. Przygotowujemy plan kompletnej modernizacji sieci kanalizacyjnej w Gdańsku. Nie da się jednak tego zrobić w ciągu roku czy dwóch. Ta inwestycja zostanie zrealizowana najwcześniej do 2008 – 2010 roku.

Mówił w wywiadzie dla Dziennika Bałtyckiego Antoni Szczyt, ówczesny Naczelnik Wydziału Inżynierii Miejskiej Urzędu Miejskiego w Gdańsku.

Ulewa nad północno – zachodnią częścią Gdańska w 1998 roku była jednak preludium ogromnej tragedii, do której doszło 3 lata później.

9 lipca 2001 roku między godz. 15 a 17 w rejonie zlewni Kanału Raduni spadło 90 mm wody na metr kwadratowy, co o 15 mm przewyższało normę dla całego miesiąca. Doszło do przerwania wałów kanału Raduni i powodzi na Oruni oraz w śródmieściu Gdańska.

W wyniku powodzi rozebrano 134 budynki a straty wniosły gigantyczną wówczas sumę 200 milionów złotych.

Od tamtych czasów zaczęliśmy słyszeć o „deszczach stuletnich”, które zaczęły jednak występować coraz częściej. Ocieplanie się klimatu przynosi nam długotrwałe susze ale również gwałtowne zjawiska pogodowe, w tym i deszcze nawalne. Ale to już zupełnie inna opowieść.

Estee

Ostatnia edycja: 1 czerwca, 2023 o 22:47