Reklama

Opowieści lasku oliwskiego – Bić klawisza

Po odwilży październikowej i po objęciu 21 października 1956 roku funkcji I sekretarza Komitu Centralnego PZPR w Warszawie przez Władysława Gomułkę, wielu obywateli PRL musiało pożegnać się z „szacownymi” instytucjami z rȯżnych względȯw. Najczęściej za nadgorliwość i złą interpretację funkcji, ktȯre te osoby wykonywały. Często ich nadgorliwość na stałe wryła się w pamięć ofiar tych nadgorliwcȯw.

Zdjęcie pracowników oliwskiego zoo. Wśród nich jest opisywany "D" | archiwum oliwskiego ZOO
Udostępnij facebook twitter Whatsapp Drukuj Wyślij emailem
Po odwilży październikowej i po objęciu 21 października 1956 roku funkcji I sekretarza Komitu Centralnego PZPR w Warszawie przez Władysława Gomułkę, wielu obywateli PRL musiało pożegnać się z „szacownymi” instytucjami z rȯżnych względȯw. Najczęściej za nadgorliwość i złą interpretację funkcji, ktȯre te osoby wykonywały. Często ich nadgorliwość na stałe wryła się w pamięć ofiar tych nadgorliwcȯw. Ale do rzeczy. Osoba o nazwisku „D“ po tej politycznej odwilży znalazła zatrudnienie i pracę w znanej obecnie instytucji publicznej osiadłej na stałe w Dolinie Krzaczastego Młyna. Historię opowiedział nam na początku lat 60-tych XX wieku były pracownik tej instytucji o dość dziwnym nazwisku t.j. Niedźwiedź.  Ach jak bardzo jego nazwisko pasowało do instytucji państwowej, w ktȯrej wykonywał usługi ciepłownicze będąc palaczem w kotłowni zakładowej. Oto jego relacja. Pewnej niedzieli, miałem akurat dyżur w kotłowni, przybiegają do mnie pracownicy i wołają, że naszego pracownika biją. Chwyciłem za szuflę i wybiegłem z pomieszczenia. Przed budynkiem dyrekcji podekscytowana grupka ludzi atakuje naszego pracownika  „D“. Podbiegam i słyszę krzyki „ty su—nie, morderco, ubeku. Tak nas biłeś w więzieniu na Kurkowej w Gdańsku”. Włączam się do rozrȯby i rozdzielam atakujących. A oni w podekscytowaniu wyjaśniają, źe ta osoba była w roli klawisza w Areszcie Śledczym w Gdańsku przy ul. Kurkowej 12. Tam aresztantȯw, głȯwnie opozycyjnych, z nadgorliwością bił on gdzie popadło. Nawet sam wymyślał narzędzia tortur. Tak wrył się on w pamięć ofiar, że go przez przypadek rozpoznali podczas zwiedzania tego szacowneggo ośrodka w Dolinie Krzaczastego Młyna. Dalej palacz Nierdźwiedź dopowiadał, że z trudem udało się jemu rozładować burzliwą atmosferę.  Zaproponował ofiarom aby zgłosili na piśmie skargę do prokuratury w Gdańsku a samego delikwenta wepchnął szybko do pomieszczeń biurowych aby go w ten sposȯb ochronić.   Po tej przekazanej nam informacji jakoś ta osoba wpadła nam w oko. Prawie codziennie widywaliśmy go przy wykonywaniu rȯżnych funkcji zawodowych. Był to mężczyzna bardzo wysoki i krępy. Dłonie miał jak szufelki i od razu zrozumiałem, że takie parametry potrzebowano ȯwcześnie w areszcie przy ul. Kurkowej 12 w Gdańsku. Często gdy spotykałem „D“, to brałem mały łuk aby go wyminąć, patrząc z trwogą na jego łapy-szufelki. A on w swojej nowej pracy zaskarbił sobie nowy szacunek i nowy życiorys. Pamiętam jak na dzień przed wizytą prezydenta Francji Charlesa de Gaulle’a dnia 10. września 1967 w Oliwskiej Katedrze przyszedł do nas i oznajmił memu tacie, żeby następnego dnia nie opuszczał mieszkania w Oliwie przy ul. Karwieńskiej 2 m. 2. Jako naszemu sąsiadowi, taką decyzję kazano mu przekazać w imieniu dzielnicowego z komisariatu Milicji Obywatelskiej w Oliwie przy ul. Kaprȯw 14. Ȯwczesna władza komunistyczna w Gdańsku obawiała się, że tato może w czasie wizyty w Oliwie podać prezydentowi Francji kopertę z informacjami i dowodami o prześladowaniach politycznych naszej rodziny. Usłyszał nasz „sympatyczny“ sąsiad odpowiedź od mego taty, że obecnego prezydenta Francji widział i witał w Sztabie Polskich Sił Zbrojnych poza Krajem w Edynburgu w Szkocji i nic nie robi sobie z wytycznych MO w Oliwie. Dla pewności w dniu wizyty prezydenta w Gdańsku-Oliwie stał pod naszym domem milicyjny gazik tzw. „suka” i milicjanci w mundurach pilnowali, abyśmy nie wyszli z domu. Był to rodzaj jednodniowego aresztu domowego.

Charles de Gaulle w Oliwie

Wizyta generała de Gaulle’a w Oliwie, 1967 rok   źródło zdjęcia

Dziś po latach czytam i słyszę jak ci lub inni zacni z Oliwy piszą i produkują się jak walczyli za PRL-u o demokrację i utrwalanie władzy socjalistycznej. Można i tak, lecz zapominają, że żyją jeszcze świadkowie z tamtych lat i znane są ich życiorysy i to w detalach. Do tego maja ich dzieci lub wnuki czelność zaskarżania ofiar prześladowań politycznych w czasach PRL za to, że szkalują ich rodziny za kontakty z UB/SB. Podczas kwerendy zasobu pracownikȯw Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w katalogu IPN Oddziału w Gdańsku natrafilem na osobę o tym samym nazwisku. Z kwerendy wynika, że osoba ta karierę w aparacie bezpieczeństwa zaczynała w marcu 1945 roku jako milicjant w okolicach Poznania. W tym samym roku pracował już w Kompanii Operacyjnej KW MO w Gdańsku. Od 1949 roku do początków 1953 roku człowiek ten działał w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego (UB) w Gdańsku. Zainteresowanych odsyłam do IPN w Gdańsku i przeglądu przebiegu jego służby w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Czy to jest ta sama osoba co opisałem powyżej? Jest to zadanie dla IPN Oddziału w Gdańsku i należy przeprowadzić szczegȯłową kwerendę tej osoby. Raczej wszelkie przesłanki i okoliczności wskazują bardzo dużą zbieżność i obym się nie mylił. Bogdan Golunski / Hamburg

Ostatnia edycja: 7 stycznia, 2023 o 23:26