Opowieści lasku oliwskiego – oliwscy nędznicy
Historia opisana na podstawie protokołu Komitetu Blokowego nr 12/55 w Starej Oliwie, sporządzonego w końcu lat 50-tych XX wieku.
Od kilku dni nadchodziły pogłoski o straszliwej biedzie jaka panowała u rodziny R. mieszkającej w końcu ulicy Kościerskiej tj. w komunalnej posesji nr 10. W tej części ulica ta za czasȯw dawnej Oliwy zwała się Schäfereiweg i prowadziła od czasȯw średniowiecznych do Owczarni (Schäferei) i dalej do odleglejszych siedlisk.
Przyszedł do nas podekscytowany Józef Juński, znany stolarz z Doliny Radości. Doszły do niego słuchy o panującej wielkiej biedzie u jednej z rodzin.
Tato mój Edmund długo nie namyślając się, postanowił wspȯlnie z jeszcze jednym z członków tegoż komitetu o nazwisku Arendt (zamieszkałym przy ul. Spacerowej nr 6) przeprowadzić na miejscu wywiad środowiskowy.
W nadchodzącym dniu wolnym od pracy, tj w niedzielę, udali się pod wskazany adres.
Była to rodzina wielodzietna, w liczbie małego przedszkola. Rodzice jak rodzice – co rok to prorok, dzieci od kilku lat do ponad dziesięciu. Wykonywane przez nich zawody nie dawały możliwosci nawet skromnego życia.
Gdy weszli do mieszkania tej rodziny, to myśleli, że wpierw pomylili adresy i zabłądzili do obiektu nie mającego nic a nic z procesem zamieszkania. W części mieszkania co powinno zwać się sypialnią zastali, o zgrozo, pomieszczenie wypełnione do wysokości około jednego metra suchymi liśćmi z lasu.
Coś nagle zaczęło się poruszać w tych liściach. Zbaraniałym ze zdumienia członkom Komitetu Blokowego zaczęły ukazywać się jakieś małe postacie. Jedna po drugiej wyłaniała się dziatwa tegoż mieszkańca domku. Uczepili się ubrania i spodni członków komitetu i zaczęła ta dziatwa prosić gestami o jedzenie.
Tak przybyszy coś złapało z żałości za gardło, że nie mogli wypowiedzieć przez parę minut ani słowa. Czym prędzej zorganizowano pomoc żywnościową z własnych zapasȯw domowych.
Od poniedziałku Komitet Blokowy interweniował w opiece społecznej przy Komitecie Dzielnicowym Rady Narodowej we Wrzeszczu. W wyniku tej interwencji zabezpieczono rodzinie pomoc żywnościową oraz deputat węglowy na zimę.
Żaden, ale to żaden „społecznik” z ramienia Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej nawet nie zgiął karku aby w tym zakresie coś pomóc. Tylko parę lat później, gdy szło o otrzymanie komunistycznych odznaczeń, chwalili się na partyjnych zebraniach o wielkich czynach społecznych na rzecz mieszkańców Starej Oliwy. Dokumentowali to kilogramami dyplomȯw i wyróżnieniami nadawanymi przez komunistyczne władze.
Takich nędzników miała Stara Oliwa wielu. Każdemu starał się Komitet Blokowy nr 12/55 w ramach swoich kompetencji pomóc, łącznie z interwencją u władzy administracyjnej.
Gdzieś w połowie lat 60-ciu XX wieku obiegła Gdańsk mrożąca krew wiadomość o napadzie na rolnika spod oliwskiej wioski. Trzech napastnikȯw uzyskując w niewiadomy sposób informacje, że rolnik ten miał pieniądze ze sprzedaży własnego inwentarza, postanowili za wszelką cenę go okraść.
Podczas napadu zastali w domu rolnika rodzinę w całości, łącznie z kobietą w bardzo podeszłym wieku – matką rolnika.
Aby wymusić informację o ukrytych pieniądzach, wpierw rozbili dzbanek na głowie starowinki, a rolnikowi wbijali szpilki pod paznokcie.
Była to wówczas straszna opowieść. Lecz nie trwało to długo i napastnikȯw w wieku młodzieńczym wykryto i aresztowano.
Dwȯch z nich okazało się być tymi nędznikami ze Starej Oliwy.
Bogdan Gołuński
Hamburg
Ostatnia edycja: 11 czerwca, 2023 o 20:33