Opowieści lasku oliwskiego – Włodek
Włodek był naszą duszą podwórkową. Mieszkał w małym domku przy ul. Spacerowej 13, rodzice byli już na emeryturze i dorabiali sobie różnymi pracami chałupniczymi. Włodek był jedynakiem. Lecz miał wcześniej dwóch braci, którzy zginęli w tragiczny sposób. Jeden w czasie II Wojny Światowej a drugi zaraz po jej zakończeniu. Rodzice Włodka bardzo o niego dbali, gdyż został on im na starość jako jedyny ich syn.
Bardzo często bywałem u nich a Włodek był naszym organizatorem zabaw i różnych zajęć sportowych. Latem graliśmy w pilkę na boisku przy ul. Kościerskiej 4. Były to według nas boje o najwyższe trofea sportowe – tak to sobie przedstawialiśmy. Zimą budowaliśmy małe skocznie narciarskie i skakaliśmy na nartach na stoku góry Pachołek.
Nasze wyniki robiły wrażenie, fruwaliśmy na odległość do 15m. Tylko świst mijanych drzew podpowiadał nam, że spotkanie z nimi może się dla nas zakończyć pocałunkiem śmierci. U Włodka na podwórku zamontowaliśmy kosz i graliśmy aź do zmroku w koszykȯwkę. Zimą budowaliśmy sztuczne lodowisko u zbiegu ul. Spacerowej i Karwieńskiej. Wtedy to dzieliliśmy zespoły narodowo, czyli na Kanadyjczykȯw, Rosjan i Amerykanȯw. No i oczywiscie wybieraliśmy najsłabszą formację i ochrzciliśmy ją jako Rosjan. A to tak dlatego, aby Rosjanie zawsze przegrywali i to z kretesem. Tak zespół mieszaliśmy aby któryś z nas nie popadł w kompleks przegranych Rosjan. Była to nasza wewnętrzna opozycja do ZSRR, gdyż w kontaktach narodowo – sportowych partia komunistyczna PZPR zawsze nakazywała odgórnie, aby polscy zawodnicy lub zespoły ulegały Rosjanom, nawet wtedy gdy Polacy byli silniejsi i lepsi. Znane były nam relacje z nieoficjalnych przekazȯw sportowych, jak nasz najlepszy kolarz Stanisław Królak w latach 50-tych XX wieku podczas tzw. „Wyścigu Pokoju“ lub „Tour de Pologne“, aby jego Rosjanie w sposȯb brutalny i chamski nie wyprzedzili, brał pompkę od roweru i okładał ich jak konie na wyścigach.
Jednym ze sposobów poznawania „Oliwskiego Lasku“ były piesze wędrówki po bezdrożach i wertepach – aż do wioski Osowa, Owczarnia czy Wysoka. Wtedy to zafascynował nas wszystkich cichy szum „Oliwskiego Lasku“. Często wsłuchiwaliśmy się w ten szum. A powietrze…, ach to powietrze! Było tak świeże i pachnące żywicą, że można było zasnąć na śmierć. Często Włodek organizował nam wypady na ryby do stawȯw leśnych w okolicy Owczarni. Lecz nikomu z nas nie udało się tam nic złapać, chociaż słyszeliśmy, że było tam dużo karasi i płotek. Stawy te były dość głębokie i grząskie, sprawdzaliśmy to tyczkami. Jednocześnie były też bardzo niebezpieczne, gdyż były to typowe stawy na trzęsawiskach.
Nasze drogi z Włodkiem jakoś się rozeszły jak on poszedł do technikum Technikum Budowy Okrętów we Wrzeszczu a ja do Technikum Mechaniczno-Elektrycznego w Gdańsku. Wreszcie po ukończeniu szkół średnich nasze drogi się definitywnie rozeszły – zostaliśmy studentami. On w Wyższej Szkole Pedagogicznej na Wydziale Matematyczno-Fizyczno-Chemicznym a ja na Politechnice Gdańskiej, na Wydziale Mechanicznym-Technologicznym.
Gdzieś na początku 1970 obiegła nas smutna wiadomość – Włodek nie żyje. Zginął uciekając przed zbirami, ktȯrzy chcięli go pobić. Nie mając wyboru, uciekał przez pokryty cieńkim lodem kanał w Gdańsku i lód się pod jego cięźarem załamal. Włodek tragicznie utonął w otchłani wody kanałowej. Dla jego rodziców była to niesprawiedliwa strata ostatniego już.
My, oliwska ferajna nie mogliśmy przejść z tą ciężką stratą do porządku dziennego. Chociaż minęło tak dużo lat, ON żyje w mojej pamięci na zawsze.
Włodku – Oliwski Lasek i nasza ferajna pamięta Ciebie, żyj w pokoju.
Bogdan Gołuński
Hamburg
Nazwiska:
- Włodzimierz Kaczmarczyk ur. 15.10.1950, zm. tragicznie 17.01.1970,
pochowany na Cmentarzu Oliwskim w kwaterze 13 rząd 5, nr grobu 14
- rodzice: ojciec Mieczysław Kaczmarczyk, ur.16.07.1899, zm. 3.02.1976
matka Irena Kaczmarczyk, ur. 26.11.1908, zm. 31.12.1988
pochowani na Cmentarzu Oliwskim w kwaterze 13 rząd 4 nr grobu 13 i 14.
Ostatnia edycja: 26 listopada, 2023 o 20:29