Reklama

„Dojenie” lasów okiem Borsuka

Artykuł powstał w reakcji na zjazd leśników polskich.

„Kopernik była kobietą!”(„Seksmisja”)…

(każda bzdura powtarzana wielokrotnie staje się prawdą)

Udostępnij facebook twitter Whatsapp Drukuj Wyślij emailem

Artykuł powstał w reakcji na zjazd leśników polskich.

„Kopernik była kobietą!”(„Seksmisja”)…

(każda bzdura powtarzana wielokrotnie staje się prawdą)

Piotr Sarzyński w felietonie opublikowanym na łamach „Polityki” (5/2008) pisze: „Teoretycznie wszystkim leży na sercu piękno naszych miast i wsi. Media bez przerwy upominają się o ładne osiedla, drogi, skwery (…). Mamy w kraju 800 miast i miasteczek oraz 50 tysięcy wsi. I wątpię, by wśród nich znalazło się choć jedno takie miejsce, w którym – z urbanistycznego punktu widzenia – nie byłoby się do czego przyczepić. Żyjemy w środowisku niefunkcjonalnym, nieprzyjaznym i po prostu brzydkim”.

Wypisz-wymaluj sytuacja w Gdańsku, gdzie pojawiły się architektoniczne paskudztwa: ECS (zardzewiały potworek), Teatr Szekspirowski (katakumby), Quattro Tower (cztery żyrafy), a ostatnio agresywne kolorystycznie stacyjne zadaszenia Pomorskiej Kolei Metropolitalnej  (czerwone brzydactwa). Tak na marginesie – „urbanistyka PRL była do bólu nudna, ale z profesjonalnego widzenia na ogół poprawna, a nawet harmonijna. Jeśli stawiano nowe osiedle, to obowiązujący normatyw wskazywał, aby znalazła się tam szkoła, dom kultury, sklepy” (Sarzyński 2008). Obecnie panuje wolna amerykanka – kto ma pieniądze, ten decyduje. A że nowe inwestycje nijak pasują do istniejącej architektury, to nikogo nie obchodzi. Powstająca zabudowa jest po prostu nijaka, wręcz trywialna, naśladująca nieudolnie model zachodnioeuropejski bądź amerykański. Taka kompozycja przestrzenna razi i powoduje swoistą „ucieczkę” co bardziej wrażliwych na estetykę mieszkańców w miejsca nieskażone tą pseudonowoczesną modą.

Aby odetchnąć od miejskiego zgiełku, skażonego powietrza i owej pretensjonalnej, trywialnej nowej architektury Gdańska, wielu mieszkańców korzysta z uroków pobliskich Lasów Oliwskich, tworzących południowy fragment Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (TPK). Niestety – zarządca tych lasów nie wziął sobie do serca walorów krajobrazowych oraz spełnianych przez nie funkcji społecznych jako miejsca do uprawiania rekreacji, turystyki kwalifikowanej, rozwijania wiedzy o biologii lasu oraz pleneru dla artystów itp. Lasy TPK zostały potraktowane głównie jako zaplecze surowcowe. Ostatni plan urządzania tych lasów na lata 2015-2024 narzuca podwojenie pozyskiwania drewna. A przecież i tak owe obszary leśne są w opłakanym stanie estetycznym. Upodabniają się do wspomnianego miasta: niefunkcjonalnego, nieprzyjaznego i, po prostu, brzydkiego. Co krok jawi się zrąb, niby częściowy-gniazdowy, ale kawałek dalej znów napotkamy podobny; razem tworzą jeden olbrzymi zrąb z pasemkiem pozostawionych drzew. Zbocza dolinne zostały naruszone w wyniku wjazdu ciężkiego sprzętu transportowego; miejscami  uruchomiono procesy erozji, ściółka leśna jest albo ubijana, albo odsłaniana. Trasy turystyczne i ścieżki dydaktyczne stają się nie do przejścia i przejechania rowerem z powodu błota i głębokich kolein, tworzących się w trakcie zrywki i transportu drewna. Te ostatnie często zasypywano gruzem i zwykłymi śmieciami.

Pozbywanie się drzewostanów dojrzałych, ale nie starych, wpłynęło negatywnie na zmianę mikroklimatu lasu: podniesienie temperatury i obniżenie wilgotności powietrza i gleby; obniżyło także jego zdolności retencyjne, co zwiększa możliwość podtopienia miasta w trakcie silnych opadów deszczu. Brak starodrzewów, czyli okazów 150-letnich i starszych, zmniejszyło różnorodność biologiczną za sprawą obniżenia obfitości podłoży dla gatunków saproksylobiontycznych, tj. powiązanych swoim życiem z rozkładającym się drewnem. Saproksylobionty mają także uszczuploną bazę pokarmową z powodu nadmiernego ogołacania lasów z tzw. posuszu (martwego drewna), zwłaszcza wielkogabarytowego.

Trudno dziś znaleźć liczne przykłady dowodzące, że owa gospodarka spełnia wymogi Uchwały Sejmiku Woj. Pomorskiego z 2011 r., mówiącej m.in., że w TPK należy dążyć do zachowania bogactwa szaty roślinnej z jej różnorodnością botaniczną i regionalną specyfiką ekosystemów leśnych i nieleśnych. A także napotkać przykłady renaturalizacji zbiorowisk leśnych pod względem składu gatunkowego oraz struktury wiekowej i przestrzennej drzewostanów, a zwłaszcza utrzymania różnorodności siedlisk i mikrosiedlisk warunkujących bogactwo grzybów i fauny.

Próba porozumienia się światłych obywateli Trójmiasta – „obrońców” lasów TPK – z gdańskimi leśnikami w sprawie zmiany gospodarki z ekstensywnej na  intensywną z poszanowaniem lokalnej przyrody nie udała się. Spotkali się oni z opinią, że leśnicy dobrze wiedzą, co robią,  natomiast owi „obrońcy” posługują się wg leśników ponoć wyłącznie emocjami (sic!). Leśnicy: „gdyby nie wymiana pokoleń (w wyniku wycinki i sztucznych nasadzeń – przyp. autora), to po jakimś czasie las przestałby istnieć”. Tego typu pogląd jest o tyle niedorzeczny, że lasy naturalne (nie mylić z pierwotnymi) trwają na Pomorzu nieprzerwanie od ponad 8000 lat i nikt nie musiał ingerować w to środowisko – wymiana pokoleń w drzewostanach dokonywała się tam samoistnie. Wykazały to niezbicie badania naukowców z Uniwersytetu Gdańskiego. Ponadto nie jest żadną tajemnicą, że w naszej strefie geograficznej, przy takich jak mamy opadach i na standardowych siedliskach (z wyłączeniem bardzo wilgotnych i bardzo wysoko położonych), to las jest formacją optymalną, doskonale radzącą sobie bez pomocy człowieka – patrz np. „powroty” lasów na porzucone gospodarczo grunty porolne. Poza tym drzewostany w TPK są różnowiekowe, a buk, najliczniejszy zaraz po obcej na siedliskach lasowych sośnie, odradza się bardzo intensywnie z samosiewu.

Kolejna opinia, że martwe konary drzew mogą zabić przechodzące pod nimi osoby jest zwykłą propagandą. Turyści przede wszystkim spacerują i jeżdżą rowerami leśnymi duktami, często wyznaczonymi szlakami turystycznymi, przy których drzewa wycięto dla usprawnienia transportu pozyskanego drewna. Tak samo naiwne jest twierdzenie, że głównym wrogiem lasów są turyści piesi i rowerzyści, którzy ubijają ściółkę. Takiego stwierdzenia nawet nie warto komentować – po prostu  jest to unik w stylu: w Ameryce biją Murzynów (pardon – Afroamerykanów).

A prawda jest prozaiczna. Otóż na Lasy Państwowe poprzedni rząd nałożył kontrybucje w wysokości 1,6 miliarda złotych. Podobno musimy jako Polska spłacić bliżej nieokreślone jakieś długi. Poza tym tak duże ilości surowca drzewnego potrzebują zagraniczne przedsiębiorstwa związane z przemysłem meblowym (szacunkowa wartość eksportu mebli z Polski w 2015 roku wyniosła 36,6 mld zł!). I Ministerstwo Środowiska narzuca wyśrubowane etaty rębne poszczególnym Regionalnym Dyrekcjom Lasów Państwowych. A Nadleśnictwa wykonują narzucone im odgórnie przez Biura Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej plany wyrębu. W Gdańsku odbywa to się ze szkodą zarówno dla środowiska przyrodniczego, jak i lokalnego społeczeństwa.

W odpowiedzi na brutalną agresję gospodarczą w TPK, zawiązała się grupa „obrońców” tych lasów, którzy chcą powstrzymać ową agresję. Powstała specjalna strona na Facebooku, gdzie komentuje się informacje o gospodarce TPK, prezentowana jest dokumentacja fotograficzna dotycząca wyrębu drzew, dewastacji duktów oraz można zamieszczać swoje opinie na ten temat: TRÓJMIEJSKIE LASY. Społeczny Sprzeciw Przeciw Złej Gospodarce, https://pl-pl.facebook.com/pages/TR%C3%93JMIEJSKIE-LASY-Spo%C5%82eczny-Sprzeciw-Przeciw-Z%C5%82ej-Gospodarce/593500487394067

Rozmowy owych obrońców TPK z wysokim urzędnikiem Ministerstwa Środowiska, dyrektorem RDLP w Gdańsku, nadleśniczym, prezydentem i wiceprezydentem Gdańska, wicewojewodą pomorskim, marszałkiem województwa, artykuły w lokalnej prasie, emisje kilku audycji w Radiu Gdańsk i reportaże w TV Gdańsk niczego jednak nie zmieniły. Trwa intensywna wycinka, kontynuowana także w okresie formalnego braku zatwierdzenia najnowszego planu urządzania lasu w samym ministerstwie. Cóż – tam gdzie są duże pieniądze widocznie etyka nie obowiązuje, można także dowolnie manipulować społeczeństwem.

Poruszając we wstępie wątek urbanistyczny, pominąłem ważne zagadnienie sztucznego podziału społeczeństwa na „bogatych” i „biednych” poprzez budowę zamkniętych osiedli typu „getto”. To negatywne zjawisko socjologowie nazywają atomizacją społeczeństwa. Właśnie gdańskie lasy były znakomitym miejscem integracji społecznej, przeciwdziałając owemu społecznemu rozbiciu. Jednak w tak zdewastowanych ostępach leśnych naprawdę trudno się integrować. Chyba tylko w celu zapobieżenia dalszemu dewastowaniu lasu i przywrócenia gospodarki leśnej chociażby z lat 80. XX wieku.

Darz Bór! (nam wszystkim, nie tylko leśnikom)

Borsuk

P.S. Dowiedziałem się, że turyści wywołują pożary w tutejszych lasach. Może to i prawda. Ale sam dogaszałem kilkakrotnie ogniska pozostawione przez robotników leśnych (o zaśmiecaniu w takich miejscach nie wspomnę) – przypadek?

Ostatnia edycja: 30 listopada, 2016 o 15:38