Reklama

Opowieści lasku oliwskiego – Biedna lisiczka

Bogdan Gołuński ponownie zabiera nas w świat swoich wspomnień z dzieciństwa w Oliwie. Dziś o niezwykłym widoku z okna domu przy ul. Karwieńskiej.

Wilhelm Lorenz | FUCHS UND DIE KLEINEN FÜCHSE MIT IHRER BEUTE (1970) / https://www.mutualart.com/
Udostępnij facebook twitter Whatsapp Drukuj Wyślij emailem

W miejscu zaznaczonym (X) na dawnej mapie przez wiele lat oglądałem lisią norę mająca kilka wyjść i wejść. Zawsze w tym miejscu, zwłaszcza latem, wokół leżały resztki upolowanych ptaków i roznosił się nieprzyjemny zapach rozkładających się lisich zdobyczy.

Gdy nastała zima to lasy i oliwskie doliny pokrył biały puch śniegu. Wtedy można było zobaczyć, że oliwski las żyl. Ile to najróżniejszej zwierzyny wychodziło na zaśnieżone pola w poszukiwaniu żeru. Dużą akcję dokarmiania prowadziły oliwskie leśnictwa oraz Ogrȯd Zoologiczny przy ul. Karwieńskiej 3. Były dni zwłaszcza mroźne, że gromadą  i stadami przyfruwały kuropatwy. Podrywały się do lotu gdzieś na odległość 20 metrow i szukały w śniegu wystające źdzbła zasuszonych traw.

Zobaczyć zająca czy dzika nie było problemem. Dość często przebiegały stadka saren. Najwięcej narzekali na odwiedziny dzików i to jesienią rolnicy a później działkowcy w Dolinie Radości. Jeszcze gdzieś do połowy lat 60-tych XX wieku były tam pola uprawne. Także pola uprawne były między ulicami Karwieńską i Kościerską oraz Kościerską i Kwietną. A dziki najbardziej upodobały sobie ziemniaki. Wiem, że były wypłacane odszkodowania przez nadleśnictwo w Oliwie za tzw. szkody leśnej zwierzyny. Można byłoby powiedzieć, że było to oliwskie Mini Safari.

Pewnego dnia, a był to początek chyba maja, wyglądam przez okno na pierwszym piętrze. Na leśnej ścieżce stoi stadko słodkich lisków a obok przypatruje się im matka lisiczka. Było ich pięć sztuk.

Lisiczka pyskiem jakoś ich szturchała i coś chciała na nich wymusić. Myślałem, że zmusza swoje potomstwo do jakiś podskokȯw lub innych gimnastycznych figur. Po paru chwilach małe liski utworzyły kółko a potem jeden drugiego złapał ząbkami za ogonek i … zaczęły powoli kręcić się w koło.

Myślałem, że śnię. Czego tak niezwykłego nie widziałem w swoim młodym życiu. Trwało to przez kilka minut, lisia mama co rusz dawała czułego kuksańca każdemu z maluchów. Stałem tak zafascynowany w oknie, że zapomniałem, że trzeba iść do szkoły.

Wzgórze Kawowe jesienią. Fot. Tomasz Strug

W następnych dniach nie mogłem niestety pociesznej zgrai wypatrzyć. Po paru miesiącach patrzę, a na tej samej ścieżce stoi bezradnie, troche już podrośnięta ta sama piątka lisków. Ale nie mogłem niestety wypatrzyć mamy lisiczki.

I stały tak one jakby na coś czekając. Wreszcie pod wieczȯr podszedł w ich pobliże mój tato. A one nic a nic nie reagują, żadnego strachu przed człowiekiem. Pozbierał z trudem liski do worka i zaniósł je do ZOO. Okazało się, że parę dni wcześniej na którymś z wybiegȯw ochrona upolowała grasującą lisicę. Ponadto stwierdzono, że miała ona symptomy wścieklizny. Czy była to ta sama matka naszej piątki lisiczkȯw? Nie wiadomo. Lecz dla prewencji otrzymał tato serię bolesnych zastrzykȯw. Co stało się dalej z naszą piątką lisków z worka?? Niestety nie wiem.

Po latach oglądałem w telewizji program życiu i zachowaniu lisȯw. Tam opisywano podobny przypadek lisiego tańca. Wyjaśniono, że matka lisiczka tak trenuje swoje pociechy, aby kręcąc się w kȯłko łapkami trafiały w ślady poprzedząjacego liska. Jest to bardzo ważne zwłaszcza w zimię, gdyż lisy w ten sposób zacierają na śniegu ślady, po ktȯrych można byłoby się  doliczyć, ile ich przebiegało. Ponadto ostatni lis biegnący w grupie ogonem zaciera ślady na śniegu.

Ach ta natura, o antylopi skok lepsza i cwańsza od nas, ludzi!

Bogdan Gołuński

Hamburg

Grafika ilustracyjna: Wilhelm Lorenz | FUCHS UND DIE KLEINEN FÜCHSE MIT IHRER BEUTE (1970) / www.mutualart.com

Ostatnia edycja: 25 lutego, 2024 o 06:34