Reklama

Sport: Burzliwe derby

Na ten mecz czekali wszyscy zainteresowani rozgrywkami Pomorskiej Ligi Juniorów rocznika 1995. Derby Gdańska – Olivia kontra Lechia – od dłuższego czasu były najważniejszym tematem wśród kibiców i zawodników obydwu drużyn. Po zaciętym meczu minimalnie lepsza okazała się Lechia, która wygrała 1:0.

Zwycięstwo w ostatniej kolejce Lechii nad Arką  (2:1) stawiało gdańszczan w komfortowej sytuacji. Do zdobycia upragnionego tytułu mistrza ligi brakowało im tylko jednego punktu, w zaległym spotkaniu derbowym. Co prawda do końca rozgrywek pozostały jeszcze dwie kolejki, ale przeciwnicy zarówno Lechii, jak i Arki do tuzów ligi nie należą. Arka nie ukrywała, że liczy na wsparcie piłkarzy z Oliwy, którzy ostatnio spokojnie ogrywali Lechię, i to na jej terenie. Dla gdynian liczyło się tylko zwycięstwo Olivii, które było dla nich przepustką do końcowego triumfu w rozgrywkach.

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego głównego (na mecz wyjątkowo wyznaczeni zostali również sędziowie liniowi) trenerzy i opiekunowie obydwu zespołów nie mogli ukryć napięcia i emocji. Piłkarze Lechii w skupieniu rozgrzewali się przed najważniejszym meczem sezonu. Oliwianie sprawiali wrażenie rozluźnionych, ale atmosfera derbów nie pozostała bez wpływu również na nich. Ranga spotkania ściągnęła na stadion przy Kościerskiej rekordową liczbę kibiców! Wśród nich można było dostrzec m.in. dyrektora Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Andrzeja Górę oraz trenera kadry wojewódzkiej Mieczysława Gierszewskiego.

Fachowcy nie spodziewali się wielkiego widowiska piłkarskiego. Opinia ta znalazła potwierdzenie na boisku. Dominowała walka w środku pola, a pięknych akcji było jak na lekarstwo. Dodatkowo stan murawy nie pozwalał na finezyjne zagrania. Pierwszą połowę nieoczekiwanie zdominowała Olivia. Piłkarze gospodarzy grali tak, jakby to oni walczyli w tym meczu o najwyższe laury. Świetnie pracowała druga linia oliwian, na czele z Damianem Kugielem. Wspomagali ją ofensywnie grający obrońcy Mateusz Wons, Kamil Bartoszewicz i Patryk Narloch. Brakowało jednak najważniejszego elementu piłkarskiego abecadła, czyli strzałów na bramkę strzeżoną przez

Mateusza Macholę. Oliwianie mogli jednak objąć prowadzenie w pierwszej części meczu. Dwukrotnie mieli szansę po stałych fragmentach gry. Najpierw po rzucie rożnym Karolowi Groszowi zabrakło centymetrów… wzrostu, aby umieścić piłkę w siatce. Z kolei strzał Kugiela z rzutu wolnego minimalnie minął okienko bramki gości. Co się nie udało gospodarzom, to w 100 proc. wykorzystała Lechia. Pierwszy rzut rożny przyniósł jej prowadzenie. Do centry Patryka Zenika doszedł najwyższy na boisku Patryk Bejrowski i głową wpakował futbolówkę do bramki strzeżonej przez Kamila Toporskiego. Chwilę później Bartek Smuczyński zdobył drugiego gola, jednak sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną napastnika Lechii. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie, a nad boiskiem rozszalała się deszczowa nawałnica.

Drugie 35 min. stało pod znakiem wyrównanej gry. Lechia nie dała się już zepchnąć do głębokiej defensywy, tak jak to było w pierwszej części spotkania. Do tego goście groźnie kontrowali i mogli strzelić kolejne bramki. Pierwszoplanowe role odgrywali wśród biało-zielonych skrajni pomocnicy. Zenik i Mateusz Liedtke byli wyjątkowo aktywni i trudni do upilnowania przez obrońców gospodarzy. Oliwianie też mieli swoje szanse. Damian Belecki grał w swoim stylu, był niewidoczny przez większość spotkania, ale jedną akcją mógł uszczęśliwić kibiców Olivii. Jednak zamiast wpaść na pełnej szybkości w pole karne Lechii zdecydował się na strzał z dalszej odległości, który poszybował wysoko nad bramką Macholi. Jeszcze dogodniejszą sytuację zmarnował Jarek Janukowicz. Napastnik gospodarzy będąc sam przed bramkarzem Lechii za mocno wypuścił sobie piłkę i ta stała się łatwym łupem dla bezbłędnie grającego Macholi. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie i lechiści mogli rozpocząć celebrowanie tytułu mistrza Pomorza.

Emocje nie skończyły się jednak wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego. Po zejściu z boiska piłkarze Lechii zaczęli prowokować zawodników Olivii niewybrednymi przyśpiewkami i kopaniem w ściany szatni. Dostało się też sędziom zawodów, którzy pod swoim adresem usłyszeli komentarze nie nadające się do publikacji… Takie zachowanie nie przystoi zawodnikom mistrzowskiej drużyny?

Nasz portal składa serdeczne gratulacje trenerowi Sebastianowi Czajce, kierownictwu i piłkarzom Lechii! Wasz zespół zdominował tegoroczne rozgrywki. Byliście najlepsi, co udowodniliście na boiskach pomorskich klubów. Życzymy powodzenia na mistrzostwach Polski!

Oliwia – Lechia 0:1 (0:1)

Bramka: Patryk Bejrowski (31.)

Olivia: Toporski – Bartoszewicz, Narloch, Tryba (63. Tomaczkowski), Wons –

Grosz, Umański, P.Kamiński, Kugiel, Raczkowski (55. Janukowicz) – Belecki.

Olivian

 

Na ten mecz czekali wszyscy zainteresowani rozgrywkami Pomorskiej Ligi Juniorów rocznika 1995. Derby Gdańska - Olivia kontra Lechia - od dłuższego czasu były najważniejszym tematem wśród kibiców i zawodników obydwu drużyn. Po zaciętym meczu minimalnie lepsza okazała się Lechia, która wygrała 1:0.

Zwycięstwo w ostatniej kolejce Lechii nad Arką  (2:1) stawiało gdańszczan w komfortowej sytuacji. Do zdobycia upragnionego tytułu mistrza ligi brakowało im tylko jednego punktu, w zaległym spotkaniu derbowym. Co prawda do końca rozgrywek pozostały jeszcze dwie kolejki, ale przeciwnicy zarówno Lechii, jak i Arki do tuzów ligi nie należą. Arka nie ukrywała, że liczy na wsparcie piłkarzy z Oliwy, którzy ostatnio spokojnie ogrywali Lechię, i to na jej terenie. Dla gdynian liczyło się tylko zwycięstwo Olivii, które było dla nich przepustką do końcowego triumfu w rozgrywkach.

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego głównego (na mecz wyjątkowo wyznaczeni zostali również sędziowie liniowi) trenerzy i opiekunowie obydwu zespołów nie mogli ukryć napięcia i emocji. Piłkarze Lechii w skupieniu rozgrzewali się przed najważniejszym meczem sezonu. Oliwianie sprawiali wrażenie rozluźnionych, ale atmosfera derbów nie pozostała bez wpływu również na nich. Ranga spotkania ściągnęła na stadion przy Kościerskiej rekordową liczbę kibiców! Wśród nich można było dostrzec m.in. dyrektora Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Andrzeja Górę oraz trenera kadry wojewódzkiej Mieczysława Gierszewskiego.

Fachowcy nie spodziewali się wielkiego widowiska piłkarskiego. Opinia ta znalazła potwierdzenie na boisku. Dominowała walka w środku pola, a pięknych akcji było jak na lekarstwo. Dodatkowo stan murawy nie pozwalał na finezyjne zagrania. Pierwszą połowę nieoczekiwanie zdominowała Olivia. Piłkarze gospodarzy grali tak, jakby to oni walczyli w tym meczu o najwyższe laury. Świetnie pracowała druga linia oliwian, na czele z Damianem Kugielem. Wspomagali ją ofensywnie grający obrońcy Mateusz Wons, Kamil Bartoszewicz i Patryk Narloch. Brakowało jednak najważniejszego elementu piłkarskiego abecadła, czyli strzałów na bramkę strzeżoną przez

Mateusza Macholę. Oliwianie mogli jednak objąć prowadzenie w pierwszej części meczu. Dwukrotnie mieli szansę po stałych fragmentach gry. Najpierw po rzucie rożnym Karolowi Groszowi zabrakło centymetrów... wzrostu, aby umieścić piłkę w siatce. Z kolei strzał Kugiela z rzutu wolnego minimalnie minął okienko bramki gości. Co się nie udało gospodarzom, to w 100 proc. wykorzystała Lechia. Pierwszy rzut rożny przyniósł jej prowadzenie. Do centry Patryka Zenika doszedł najwyższy na boisku Patryk Bejrowski i głową wpakował futbolówkę do bramki strzeżonej przez Kamila Toporskiego. Chwilę później Bartek Smuczyński zdobył drugiego gola, jednak sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną napastnika Lechii. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie, a nad boiskiem rozszalała się deszczowa nawałnica.

Drugie 35 min. stało pod znakiem wyrównanej gry. Lechia nie dała się już zepchnąć do głębokiej defensywy, tak jak to było w pierwszej części spotkania. Do tego goście groźnie kontrowali i mogli strzelić kolejne bramki. Pierwszoplanowe role odgrywali wśród biało-zielonych skrajni pomocnicy. Zenik i Mateusz Liedtke byli wyjątkowo aktywni i trudni do upilnowania przez obrońców gospodarzy. Oliwianie też mieli swoje szanse. Damian Belecki grał w swoim stylu, był niewidoczny przez większość spotkania, ale jedną akcją mógł uszczęśliwić kibiców Olivii. Jednak zamiast wpaść na pełnej szybkości w pole karne Lechii zdecydował się na strzał z dalszej odległości, który poszybował wysoko nad bramką Macholi. Jeszcze dogodniejszą sytuację zmarnował Jarek Janukowicz. Napastnik gospodarzy będąc sam przed bramkarzem Lechii za mocno wypuścił sobie piłkę i ta stała się łatwym łupem dla bezbłędnie grającego Macholi. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie i lechiści mogli rozpocząć celebrowanie tytułu mistrza Pomorza.

Emocje nie skończyły się jednak wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego. Po zejściu z boiska piłkarze Lechii zaczęli prowokować zawodników Olivii niewybrednymi przyśpiewkami i kopaniem w ściany szatni. Dostało się też sędziom zawodów, którzy pod swoim adresem usłyszeli komentarze nie nadające się do publikacji... Takie zachowanie nie przystoi zawodnikom mistrzowskiej drużyny?

Nasz portal składa serdeczne gratulacje trenerowi Sebastianowi Czajce, kierownictwu i piłkarzom Lechii! Wasz zespół zdominował tegoroczne rozgrywki. Byliście najlepsi, co udowodniliście na boiskach pomorskich klubów. Życzymy powodzenia na mistrzostwach Polski!

Oliwia - Lechia 0:1 (0:1)

Bramka: Patryk Bejrowski (31.)

Olivia: Toporski - Bartoszewicz, Narloch, Tryba (63. Tomaczkowski), Wons -

Grosz, Umański, P.Kamiński, Kugiel, Raczkowski (55. Janukowicz) - Belecki.

Olivian

 

|

Na ten mecz czekali wszyscy zainteresowani rozgrywkami Pomorskiej Ligi Juniorów rocznika 1995. Derby Gdańska - Olivia kontra Lechia - od dłuższego czasu były najważniejszym tematem wśród kibiców i zawodników obydwu drużyn. Po zaciętym meczu minimalnie lepsza okazała się Lechia, która wygrała 1:0.

Zwycięstwo w ostatniej kolejce Lechii nad Arką  (2:1) stawiało gdańszczan w komfortowej sytuacji. Do zdobycia upragnionego tytułu mistrza ligi brakowało im tylko jednego punktu, w zaległym spotkaniu derbowym. Co prawda do końca rozgrywek pozostały jeszcze dwie kolejki, ale przeciwnicy zarówno Lechii, jak i Arki do tuzów ligi nie należą. Arka nie ukrywała, że liczy na wsparcie piłkarzy z Oliwy, którzy ostatnio spokojnie ogrywali Lechię, i to na jej terenie. Dla gdynian liczyło się tylko zwycięstwo Olivii, które było dla nich przepustką do końcowego triumfu w rozgrywkach.

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego głównego (na mecz wyjątkowo wyznaczeni zostali również sędziowie liniowi) trenerzy i opiekunowie obydwu zespołów nie mogli ukryć napięcia i emocji. Piłkarze Lechii w skupieniu rozgrzewali się przed najważniejszym meczem sezonu. Oliwianie sprawiali wrażenie rozluźnionych, ale atmosfera derbów nie pozostała bez wpływu również na nich. Ranga spotkania ściągnęła na stadion przy Kościerskiej rekordową liczbę kibiców! Wśród nich można było dostrzec m.in. dyrektora Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Andrzeja Górę oraz trenera kadry wojewódzkiej Mieczysława Gierszewskiego.

Fachowcy nie spodziewali się wielkiego widowiska piłkarskiego. Opinia ta znalazła potwierdzenie na boisku. Dominowała walka w środku pola, a pięknych akcji było jak na lekarstwo. Dodatkowo stan murawy nie pozwalał na finezyjne zagrania. Pierwszą połowę nieoczekiwanie zdominowała Olivia. Piłkarze gospodarzy grali tak, jakby to oni walczyli w tym meczu o najwyższe laury. Świetnie pracowała druga linia oliwian, na czele z Damianem Kugielem. Wspomagali ją ofensywnie grający obrońcy Mateusz Wons, Kamil Bartoszewicz i Patryk Narloch. Brakowało jednak najważniejszego elementu piłkarskiego abecadła, czyli strzałów na bramkę strzeżoną przez

Mateusza Macholę. Oliwianie mogli jednak objąć prowadzenie w pierwszej części meczu. Dwukrotnie mieli szansę po stałych fragmentach gry. Najpierw po rzucie rożnym Karolowi Groszowi zabrakło centymetrów... wzrostu, aby umieścić piłkę w siatce. Z kolei strzał Kugiela z rzutu wolnego minimalnie minął okienko bramki gości. Co się nie udało gospodarzom, to w 100 proc. wykorzystała Lechia. Pierwszy rzut rożny przyniósł jej prowadzenie. Do centry Patryka Zenika doszedł najwyższy na boisku Patryk Bejrowski i głową wpakował futbolówkę do bramki strzeżonej przez Kamila Toporskiego. Chwilę później Bartek Smuczyński zdobył drugiego gola, jednak sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną napastnika Lechii. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie, a nad boiskiem rozszalała się deszczowa nawałnica.

Drugie 35 min. stało pod znakiem wyrównanej gry. Lechia nie dała się już zepchnąć do głębokiej defensywy, tak jak to było w pierwszej części spotkania. Do tego goście groźnie kontrowali i mogli strzelić kolejne bramki. Pierwszoplanowe role odgrywali wśród biało-zielonych skrajni pomocnicy. Zenik i Mateusz Liedtke byli wyjątkowo aktywni i trudni do upilnowania przez obrońców gospodarzy. Oliwianie też mieli swoje szanse. Damian Belecki grał w swoim stylu, był niewidoczny przez większość spotkania, ale jedną akcją mógł uszczęśliwić kibiców Olivii. Jednak zamiast wpaść na pełnej szybkości w pole karne Lechii zdecydował się na strzał z dalszej odległości, który poszybował wysoko nad bramką Macholi. Jeszcze dogodniejszą sytuację zmarnował Jarek Janukowicz. Napastnik gospodarzy będąc sam przed bramkarzem Lechii za mocno wypuścił sobie piłkę i ta stała się łatwym łupem dla bezbłędnie grającego Macholi. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie i lechiści mogli rozpocząć celebrowanie tytułu mistrza Pomorza.

Emocje nie skończyły się jednak wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego. Po zejściu z boiska piłkarze Lechii zaczęli prowokować zawodników Olivii niewybrednymi przyśpiewkami i kopaniem w ściany szatni. Dostało się też sędziom zawodów, którzy pod swoim adresem usłyszeli komentarze nie nadające się do publikacji... Takie zachowanie nie przystoi zawodnikom mistrzowskiej drużyny?

Nasz portal składa serdeczne gratulacje trenerowi Sebastianowi Czajce, kierownictwu i piłkarzom Lechii! Wasz zespół zdominował tegoroczne rozgrywki. Byliście najlepsi, co udowodniliście na boiskach pomorskich klubów. Życzymy powodzenia na mistrzostwach Polski!

Oliwia - Lechia 0:1 (0:1)

Bramka: Patryk Bejrowski (31.)

Olivia: Toporski - Bartoszewicz, Narloch, Tryba (63. Tomaczkowski), Wons -

Grosz, Umański, P.Kamiński, Kugiel, Raczkowski (55. Janukowicz) - Belecki.

Olivian

 

Udostępnij facebook twitter Whatsapp Drukuj Wyślij emailem

Na ten mecz czekali wszyscy zainteresowani rozgrywkami Pomorskiej Ligi Juniorów rocznika 1995. Derby Gdańska – Olivia kontra Lechia – od dłuższego czasu były najważniejszym tematem wśród kibiców i zawodników obydwu drużyn. Po zaciętym meczu minimalnie lepsza okazała się Lechia, która wygrała 1:0.

Zwycięstwo w ostatniej kolejce Lechii nad Arką  (2:1) stawiało gdańszczan w komfortowej sytuacji. Do zdobycia upragnionego tytułu mistrza ligi brakowało im tylko jednego punktu, w zaległym spotkaniu derbowym. Co prawda do końca rozgrywek pozostały jeszcze dwie kolejki, ale przeciwnicy zarówno Lechii, jak i Arki do tuzów ligi nie należą. Arka nie ukrywała, że liczy na wsparcie piłkarzy z Oliwy, którzy ostatnio spokojnie ogrywali Lechię, i to na jej terenie. Dla gdynian liczyło się tylko zwycięstwo Olivii, które było dla nich przepustką do końcowego triumfu w rozgrywkach.

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego głównego (na mecz wyjątkowo wyznaczeni zostali również sędziowie liniowi) trenerzy i opiekunowie obydwu zespołów nie mogli ukryć napięcia i emocji. Piłkarze Lechii w skupieniu rozgrzewali się przed najważniejszym meczem sezonu. Oliwianie sprawiali wrażenie rozluźnionych, ale atmosfera derbów nie pozostała bez wpływu również na nich. Ranga spotkania ściągnęła na stadion przy Kościerskiej rekordową liczbę kibiców! Wśród nich można było dostrzec m.in. dyrektora Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Andrzeja Górę oraz trenera kadry wojewódzkiej Mieczysława Gierszewskiego.

Fachowcy nie spodziewali się wielkiego widowiska piłkarskiego. Opinia ta znalazła potwierdzenie na boisku. Dominowała walka w środku pola, a pięknych akcji było jak na lekarstwo. Dodatkowo stan murawy nie pozwalał na finezyjne zagrania. Pierwszą połowę nieoczekiwanie zdominowała Olivia. Piłkarze gospodarzy grali tak, jakby to oni walczyli w tym meczu o najwyższe laury. Świetnie pracowała druga linia oliwian, na czele z Damianem Kugielem. Wspomagali ją ofensywnie grający obrońcy Mateusz Wons, Kamil Bartoszewicz i Patryk Narloch. Brakowało jednak najważniejszego elementu piłkarskiego abecadła, czyli strzałów na bramkę strzeżoną przez

Mateusza Macholę. Oliwianie mogli jednak objąć prowadzenie w pierwszej części meczu. Dwukrotnie mieli szansę po stałych fragmentach gry. Najpierw po rzucie rożnym Karolowi Groszowi zabrakło centymetrów… wzrostu, aby umieścić piłkę w siatce. Z kolei strzał Kugiela z rzutu wolnego minimalnie minął okienko bramki gości. Co się nie udało gospodarzom, to w 100 proc. wykorzystała Lechia. Pierwszy rzut rożny przyniósł jej prowadzenie. Do centry Patryka Zenika doszedł najwyższy na boisku Patryk Bejrowski i głową wpakował futbolówkę do bramki strzeżonej przez Kamila Toporskiego. Chwilę później Bartek Smuczyński zdobył drugiego gola, jednak sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną napastnika Lechii. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie, a nad boiskiem rozszalała się deszczowa nawałnica.

Drugie 35 min. stało pod znakiem wyrównanej gry. Lechia nie dała się już zepchnąć do głębokiej defensywy, tak jak to było w pierwszej części spotkania. Do tego goście groźnie kontrowali i mogli strzelić kolejne bramki. Pierwszoplanowe role odgrywali wśród biało-zielonych skrajni pomocnicy. Zenik i Mateusz Liedtke byli wyjątkowo aktywni i trudni do upilnowania przez obrońców gospodarzy. Oliwianie też mieli swoje szanse. Damian Belecki grał w swoim stylu, był niewidoczny przez większość spotkania, ale jedną akcją mógł uszczęśliwić kibiców Olivii. Jednak zamiast wpaść na pełnej szybkości w pole karne Lechii zdecydował się na strzał z dalszej odległości, który poszybował wysoko nad bramką Macholi. Jeszcze dogodniejszą sytuację zmarnował Jarek Janukowicz. Napastnik gospodarzy będąc sam przed bramkarzem Lechii za mocno wypuścił sobie piłkę i ta stała się łatwym łupem dla bezbłędnie grającego Macholi. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie i lechiści mogli rozpocząć celebrowanie tytułu mistrza Pomorza.

Emocje nie skończyły się jednak wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego. Po zejściu z boiska piłkarze Lechii zaczęli prowokować zawodników Olivii niewybrednymi przyśpiewkami i kopaniem w ściany szatni. Dostało się też sędziom zawodów, którzy pod swoim adresem usłyszeli komentarze nie nadające się do publikacji… Takie zachowanie nie przystoi zawodnikom mistrzowskiej drużyny?

Nasz portal składa serdeczne gratulacje trenerowi Sebastianowi Czajce, kierownictwu i piłkarzom Lechii! Wasz zespół zdominował tegoroczne rozgrywki. Byliście najlepsi, co udowodniliście na boiskach pomorskich klubów. Życzymy powodzenia na mistrzostwach Polski!

Oliwia – Lechia 0:1 (0:1)

Bramka: Patryk Bejrowski (31.)

Olivia: Toporski – Bartoszewicz, Narloch, Tryba (63. Tomaczkowski), Wons –

Grosz, Umański, P.Kamiński, Kugiel, Raczkowski (55. Janukowicz) – Belecki.

Olivian